Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:11122.00 km (w terenie 5463.80 km; 49.13%)
Czas w ruchu:741:13
Średnia prędkość:15.01 km/h
Maksymalna prędkość:71.90 km/h
Suma podjazdów:256220 m
Maks. tętno maksymalne:192 (100 %)
Maks. tętno średnie:175 (91 %)
Suma kalorii:442300 kcal
Liczba aktywności:230
Średnio na aktywność:48.36 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Wariackie Broumovsko :)

Wtorek, 11 listopada 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
W zasadzie pomysł na wyjazd był Emi, trasę ja pozwoliłem sobie zaplanować :). Na trasie przewidziałem cztery najciekawsze moim zdaniem zjazdy na Broumowskich Stenach, prowadzą tędy najcięższe wyścigi w Czechach typu MTB Trilogy czy Really Sudety MTB, zapewne nie znam wszystkich zjazdów w BS ale te warte są uwagi:))) Udało się nam zrealizować trzy z zaplanowanych czterech zjazdów, po prostu dzień się skończył. Przebieg trasy i super relację można znaleźć tu - Relacja Emi, Relacji Anki jeszcze nie ma :(
Uczestnicy:
Anka - drugi sezon w MTB, trzeci raz w BS, niedoświadczona ale ambitna, wciąż poprawiająca swoje umiejętności :) marzy żeby zjechać "telewizory", aluminiowy rower typu full 26
Emi - trochę :) jeździ na rowerze (jakieś 12 tys. rocznie) ale w sumie niewiele w terenie :), miażdży te asfalty, ale techniki i zaciętości to nie można jej odmówić, sztywny kabronowy rowerek 26 cali
Kuba - również drugi sezon, pasjonat grawitacyjnych odmian MTB, szybko opanował zjazdy, ociąga się na podjazdach :) trochę szalony, aluminiowy 27,5 cala endurowaty full
Bogdan - ??? kulam się trochę, psuje rowery, krzywię obręcze, urywam haki i śrubki je mocujące:),z techniką na zjazdach na bakier:(, tym razem na sztywnym aluminiowym rowerku 26.
Urywając w niedzielę śrubkę od haka, miałem obawy co do tej wycieczki, tak przyzwyczaiłem się do 29 calowego fula, że nie wyobrażałem sobie tych zjazdów na sztywniaku, przed startem z parkingu ogłaszałem wręcz, że na trudnych momentach będę znosił rower :(. Sam chyba za bardzo w to nie wierzyłem, inni uczestnicy jak wynika z relacji też chyba nie :). Osobiście widziałem jedną wariatkę, która na sztywnym rowerku przejechała już to wszystko ale nie sądziłem że i mi to będzie dane. Jednak już na pierwszym tkz. uskoku poszło jak z płatka, prawa strona uskoku, która optycznie wydaje się trudniejsza jest naprawdę fajna do zjechania, lubię jeździć po duuużych skałach :). Emi kolejny raz poleciała lewą stroną, Kuba za mną prawą i poprawił lewą, Anka, jeszcze nie teraz ale pewnie niedługo też da radę. Drugi zjazd nie miał aż tak dużych trudności wiec wszyscy elegancko zjechali, choć nie powiem, ręce na tych kamiennych pralkach dostały, bo moja Tora niestety słabo już chodzi w ciężkim terenie. Po przerwie posiłkowo-opatowej na Pasterce nadszedł czas na zaliczenie tkz. telewizorów, tradycyjnie towarzystwo wysłało mnie na pierwszy ogień, a może sam się wysłałem ?, już nie wiem:). Po sukcesie na uskoku, bardzo chciałem też i to przejechać, no cóż, jak coś idzie to na 100% :), zadowolony obserwowałem jak zjeżdżają Emi i Kuba, płynnie i bez problemów, no i największa sensacja tego dnia, ta która marzyła żeby to przejechać :) z gracją tancerki baletowej, oczami pełnymi strachu ale szczęśliwa na dole, Anka :) Zaskoczony byłem tym faktem, chyba równie co zdziwiony, ale teraz powiem "moja szkoła". Gratuluję Ci tego zjazdu, bo nie tacy chojracy, nie na takich maszynach, wymiękają na tych skałach i grzecznie prowadzą rowerki, a tu proszę, trzecia próba i wyszło!!! Duże gratulacje również dla Kuby, rower rowerem, ale jechałeś tamtędy pierwszy raz !!! i wszystko poszło gładko, ja nie mam takiego bilansu otwarcia:) . Emi nie gratuluję, bo po pierwsze, już to kiedyś robiłem, a po drugie, dla niej to już kaszka z mleczkiem :) Jeszcze tylko spostrzeżenie co do roweru. Tak się przyzwyczaiłem do jazdy fulami, że nie wyobrażałem sobie tych zjazdów na sztywniaku, tak, tak, widziałem ale nie wierzyłem, że ja też to zjadę na sztywnym 26. Zapomniałem po prostu, że ważniejszy w tym wszystkim jest jeździec a nie rower i przy otwartej głowie i szczypcie umiejętności wszystko można zjechać nawet na składaku :) wiem, wiem, bez przesady :). Chciałem jeszcze złożyć reklamacje do ekipy, nie mam żadnych zdjęć na  zjazdach, czuję sie dyskryminowany i szykanowany :) A tak na serio, to wielkie dzięki dla Was wszystkich za ten wspaniały dzień, było fantastycznie, oby wiecej takich wyryp było przed nami, bo Strefa MTB i wiele innych tras czeka!!!.
Jeszcze kilka fotek z tego dnia, pełna galeria na dole.

(fot.Lea)

Dziewczyny na uskoku!!!

(fot.Lea)

Wszyscy na Bożanowskim Spiczaku

Kuba i Anka na telewizorach

PEŁNA GALERIA

Bialskie wg Ryjka czyli ....

Niedziela, 9 listopada 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
czyli...... sms od Ryjka w sobotę wieczorem, jedziemy jutro z Anią w Bialskie, jedziecie?. Narada, telefony do Babci, Cioci, Wujka itd. OK jedziemy, spotykamy się o 9 w Stroniu Śl. Myślę sobie, Ryjek planuje trasę w Bialskich to pewnie będą szerokie szutry i jeszcze szersze asfalty :) i jeszcze szersze i jeszcze :) rozważam nawet czy nie wziąć sztywniaka :) Spotykamy się w umówionym miejscu i startujemy.  Kilka kilometrów asfaltu i wbijamy się w teren, pierwszy cel, wieża na Czernicy. Kilometr przed celem zaczynają się pierwsze schody, czyli wpychanie rowerów na szczyt, cel osiągamy po 15 minutach, gadki szmatki z turystą filozofem, parę fotek na wieży, pięknych widoków w morzu mgieł kontemplowanie i ruszamy dalej, ciekawy zjazd z Czernicy czerwonym szlakiem, ślisko i dużo korzeni ale udaje się zjechać, Smerfy prowadzą pod koniec :) Teraz transfer, faktycznie szutro-asfaltami w okolice granicy, tam jeżdżąc po pograniczniku grzęźniemy w błocie i wodzie, buty namakają tam prowadzącym, aż docieramy do Paprska, krótka przerwa na izotoniki i dalej w drogę. Albo ja się przesłyszałem albo Ryjek się pomylił ale mówił chyba coś o Postawnej, mi z traku wynika że byliśmy na Travnej Horze, może to wina izotonika? przedzieramy się wiec podmokłymi singlami, woda i błoto skutecznie utrudniają jazdę, w pewnym momencie wjeżdżam w kałuże która wyglądała na płytką, przednie koło wpada po oś, a ja wyskakuję z roweru przez kierownicę prosto w grzęzawisko błotno-trawiaste. Anka widziała tą akcje i podobno wyglądało to komicznie, gdy nagle zniknąłem w ułamku sekundy :) Bogdan - znikający punkt :))). Po drodze zdobywamy jeszcze Brouska, gdzie Ryjek zabiera kamyka do domowego skarbca, pytałem go i stwierdził, że nie ma kamieni ani z Jasnej ani z Jeleniej Góry, pora nadrobić te zaległości Ryjosławie :) W drodze na Smrk-hranicnik, Anka tworzy historie, czyli również tak jak i ja, sprawdza jak smakuje błoto z poziomu opony rowerowej :) Ubłoceni i głodni zjeżdżamy szybko, ciekawą nawet drogą do Ostrużnej, gdzie atakujemy obiad w fajnej knajpce, którą właściciele utrzymują w klimacie górskim. Po obiedzie ruszamy dalej, zaczynamy od błotnego podjazdu, cisnę mocno, jakoś przejeżdżam te kilkadziesiąt metrów błotnej mazi, słyszę jak łańcuch zgrzyta po kasecie, ale nie zwracam na to uwagi, bo do wypłaszczenia jeszcze kilkadziesiąt metrów, jadę dalej  i po chwili słyszę zgrzyt, staję i widzę, że przerzutka jest wyżej, niż kaseta, o cholera !! pękła śruba mocująca hak przerzutki, ta cholerna śrubka, którą zamówiłem z rowerem i gdzieś zapodziałem w domu, teraz jej oczywiście nie mam i mamy kłopot, do samochodu około 40 km, za godzinę zapadnie zmrok, a my stoimy, szybkie telefony, narada i decyzje, szwagier przyjedzie po Ankę i mnie samochodem, Smerfy jadą dalej rowerami do Stronia. Żegnamy się z Anią i Ryjkiem, po rozpięciu łańcucha, bez napędu zjeżdżamy do głównej drogi w Ostruznej. Szwagieros przybywa z odsieczą po grubo ponad godzinie, która spędzamy przy kawie w restauracji pełnej instrumentów muzycznych i kobiecych aktów .... hmmmm :),  i odwozi nas do Stronia. Tak kończy się dla nas ta eskapada, na parkingu w Stroniu stoi "szerszeń z miską na wodę" Ani, po telefonie wiemy, że niedługo dojadą do celu. Pomimo awarii sprzętu, wypad zaliczam do bardzo udanych, świetne szlaki, techniczne ścieżki, których się nie spodziewałem po Ryjku :), On chyba też się nie spodziewał po sobie, woda, błoto, krew i łzy, no prawie :), klimatyczna pogoda w ciekawych i pustych górach, wspaniałe, jak zawsze towarzystwo, super atmosfera, było świetnie, dziękuję Wam za ten dzień. Jedynie szkoda, że planowane na wtorek, wariackie zjazdy po Broumovskich Stenach, będę musiał pokonywać na sztywnym rowerze dla Małych ludzi na 26 calowych kółkach :)))) sorry ale nie mogłem się powstrzymać, taki żenujący żart prowadzącego:)))

Co tak machacie?, zaraz nie będzie Wam tak do śmiechu :)))

Zmieścisz się Ryjku w obiektywie, zmieścisz

Pierwsze szerokie szutry...

Jaka zadowolona ? "Będzie Pan zadowolony":)

Na wieży na Czernicy a poniżej zjazd z tejże góry.

Dwa Smerfy, w sumie to Smerfetka i Smerf :) ale nie Papa :)

Drużyna Smerfów kolejny raz w akcji :)

O joj, jak ciężko, butki mokre a zapasowych skarpetek brak :) w drodze na Travną hore

dalej lecimy szutrami :)

Na Brousku

Kamyczek do domku sobie wezmę:)

(fot. Anamaj) Zdjęcie kilka sekund po moim spotkaniu z trawą, wodą i błotem, chyba wyglądam na zadowolonego :)

Tak się tworzy historię, tak się tworzy historię ....

Dalszy ciąg szerokich szutrów i jeszcze szerszych asfaltów :)



Była sobie śrubka do haka :(

Kto wie co fotografowałem ??? :)
Pełna Galeria


Góry Stołowe i Broumovskie Steny z Rowerowym Zespołem Ludowym z okolic Kudowy :)

Niedziela, 2 listopada 2014 · Komentarze(9)
Uczestnicy
W sobotę otrzymujemy sms-a od Ryjka, będziemy jutro w GS, jedziecie? Długo nie myśląc odpowiadamy  -Yes, yes, yes. Umawiamy się w Kudowie, do której ekipa dojeżdża szynobusem. Startujemy ze stacji, po 2 km pierwsza sesja zdjęciowa w Parku Zdrojowym, mgła dusi konie, ale karawana jadzie dalej. W Czermnej wyjeżdżamy ponad mgłę, akurat na super trawers na Pstrażną. Dalej krążymy po Górach Stołowych i Broumovskich Stenach, aż za moja namową, ku wyraźnej niechęci Ryjka, skręcamy na tkz. telewizory, jeden z moich ulubionych zjazdów w okolicy. Po uporaniu się z z tym zjazdem lub znosem, lądujemy w Americe na obiedzie, tam niestety w łeb biorą moje niecne plany podjazdu z Ameriki na tkz. uskok, i zjazdu niebieskim szlakiem do Suchego Dolu, niestety czas nas zaczyna naglić, lecimy do Radkowa gdzie rozjeżdżamy się w swoje strony. Przy lampkach i księżycu wracamy przez Karłów do Kudowy. Dzięki wszystkim za super wycieczkę, mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia na kolejnym wyjeździe jeszcze w tym roku. To jeszcze kilka fotek

Rowerowy Zespół Ludowy z okolic Kudowy :)))

Ej, Panowie! jedziemy w jednym kierunku, nie rozjeżdżać się po bokach :)

(fot. ankaj28)

(fot. ankaj28)
(fot. anamaj)

Proszę wsiadać na maszyny i jechać, one nie służą do noszenia :) nie żebym był złośliwy...


Jadą....

No i jakie wrażenia z jazdy na 27,5?

(fot. ankaj28)

WSZYSTKIE ZDJĘCIA

Jesienne MTB

Poniedziałek, 20 października 2014 · Komentarze(4)
Postanowiłem tym razem ponownie przejechać wczorajsze nowości, tylko że w druga strone,oczywiście bez zjazdu niebieskim z Na Varte :)
Ruszam przez "górki" do Dańczowa i tkz. alternatywną drogą dojeżdżam do Lewina, teraz podjazd pod Taszów starym asfaltem i znów wbijam się w teren, przełamuje granicę :) i wyjeżdżam w Borovej, teraz niebieskim i zółtym dobijam do Nowego Hradka, tam zmiana planów, miałem asfaltami jechać do Snadraza i dalej na Na Vatre ale wypatruję na mapie szlak zielony, O! kolejna  nowość :) kawałek zielonym, który kieruje mnie do asfaltu, wypatruje jednak jakaś leśna drogę w która wjeżdząm, kawałek szeroko, zmieniania się w singiel, żeby za chwile się .....skończyć w młodniku :), lekko sfrustrowany postanawiam przedrzeć się przez te choinki, w sumie dobrze bo było tego może 50 metrów, na skuśkę zjeżdżam do leśnej drogi, ta prowadzi mnie z zasadzie niemal że do celu, czyli do miejscowości Sendraz, teraz już pozostał podjazd niebieskim na Na Varte i zjazd o którym pisałem wczoraj mniam, mniam. W sumie to całość dość płynnie zjechałem, może nawet lepiej niż wczoraj bo światło było dużo lepsze, ale mam jakieś dziwne wrażenie, że coś nie tak było z tym zjazdem, może doszukuje się dziury w całym ?? niby szybko ale można szybciej, niby płynnie ale można płynniej, cholera wie? :) Na dole liczyłem po cichu na pszeniczną nagrodę ale niestety Certovka była zavreno, trudno. Teraz już wczorajsze nowości pod prąd, jeszcze tylko dojazd do żółtego i lece w dół, oj troche mnie zaskoczyły te wypłukane rowy na trasie, w ogóle wczoraj na podjeździe nie zwróciłem na to uwagi, jakoś poszło :). Wreszcie wbijam sie na zielony,  nie sadziłem że pod prąd będą takie ścianki, jednak udaje mi się podjechać dwie hopki gdzie " młynek" rządził,  zjazd po granicznym szlaku to już frajda, wypadam przy granicy i asfaltem przez Słone jadę na myjkę z której udaję się do domu. Trasa wyszła mi znakomita, Pogórze Orlickie otwiera przede mną nowe możliwości jeśli idzie o jazdę jesienną, górki niskie ale wymagające, zjazdy tez można wyszukać smakowite, wszystko blisko domu, wiec jeśli pogoda dopisze, zapał  do jazdy pozostanie to sezon jeszcze trochę potrwa :)


Dwie Wieże

Niedziela, 19 października 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Kolejny dzień bez planu, ale dzięki temu udało się odkryć kilka nowych ścieżek w okolicach. W zasadzie to jakiś plan był, Anka chciała żeby pokazać jej trasy chłopaków z Cylkona po Brzozowiu i okolicach, wyszło tylko po części tak, bo tuż za granicą zobaczyłem zielony szlak, który nigdy nie dawał mi spokoju a nie było okazji do tej pory tamtędy pojechać. Okazało się że jest to 4 km super fajny granicznik :) mocno interwałowy z podjazdami które w jesiennych warunkach są w zasadzie podejściami :) ale na bardzo krótkich odcinakach, który kończy się w Brzozowiu. Tam wjeżdżamy na trasę Cyklona, jednak za pierwszym razem było wściekłe tempo wiec nie pamiętam dokładnie jej przebiegu, dlatego szybko gubimy się. Jedziemy żółtym szlakiem którym wyjeżdżamy tam gdzie mieliśmy wyjechać :) przy okazji okazuje się że pojechaliśmy kolejny odcinek który mnie nurtował a teraz już wiem jak przebiega :) Przed nami krótki podjazd i jesteśmy u pierwszego celu, czyli Malinova Hora i wieża TV. Dalej jeździmy częściowo znanymi a częściowo nowymi ścieżkami wokół góry Dubovice, aż wyjeżdżamy na trasie z Piekła do Nowego Hradka. Kolejna zmiana planów i atakujemy zielonym do góry, okazuje się że trasa jest tak stroma że niestety prowadzimy rowery ok. 500 m. dalej nie jest lepiej ale już da się na młynku jechać :) Dojeżdżamy do miejscowości Sendraz skąd już tylko kawałek niebieskim szlakiem na wieże na górze Na Varte, można tam wejść na wysokość drugiej platformy, widoki przepiękne bo i wysokość spora, polecam wejście na tę wieże!!! Teraz zostaje juz tylko kulminacyjny zjazd niebieskim szlakiem do Piekła, Zjazd naprawdę miodzio, wąskie techniczne single po korzeniach i kamieniach mniam, do tego całość pokryta liśćmi mniam :) na końcu pszeniczny lany Primator mniam, mniam :))) adrenalina rośnie na takich odcinkach a ryj uśmiecha się od ucha do ucha (Nie żeby to było do Ciebie Ryjku :) ) Anka o dziwo daje radę i zjeżdża prawie wszystko, zaliczając tylko jeden dzwon :), gratuluje !! . Powrót to już asfalcik, po ciemku przez Słone, oświetlenie mamy żeby nie było :) Znów na jesień jak co roku, włączył mi się poznawacz nowych ścieżek, jak widać jest ich jeszcze sporo do odkrycia w okolicy!


Wieża TV  - Malinova Hora - 637 m n.p.m.


Wieża Na Varte - 618 m n.p.m.

Wyścig Leśniczego + powrót przez Góry Orlickie

Niedziela, 12 października 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wyścig Leśniczego Spalonej Górnej Vol. 13, trasa ta sama, czyli wyścig na zapalenie płuc, ale chyba nie o to w tym wyścigu do końca chodzi, to chyba ma być spotkanie kolarskiego amatorskiego światka na wspólnym ostatnim wyścigu w roku. Ściganie jednak odchodziło ostre, po starcie honorowym gdzie zostałem prawie na końcu peletonu widzę, że w tym tempie dojadę ostatni, wrzucam wiec wyższe biegi i pędzę. Ostatecznie z czasem 49:06 dojeżdżam na metę 63 na 182 zawodników i 23 w kategorii na 69, czyli wszystko w normie :) może ze 2 minuty bym urwał gdybym przez ostatnie 3 dni się pooszczędzał rowerowo a nie nabijał ponad 200 kilosów, ale to tylko gdybanie.
Powrót za to planujemy większa ekipą, chłopaki z Proal Cylkon Kudowa planują powrót przez Góry Orlickie, chętnie dołączamy sie z Anka do 6 os. ekipy. W zasadzie skończyło się na tym że jako lepiej obeznany pokazałem im trasę po szczytach Gór Orlickich, większość z nich była tam po raz pierwszy a na Annerskim Vierchu nie był nikt z nich :) Więc pojechaliśmy ze Spalonej przez Mostowice, Czerwoną Wodę na Annerski Vierch.  Dalej po szczytach Gór Orlickich docieramy na Wielka Destnę, terenowy zjazd na Masarykowa Chatę i dzida na Orlicę. Chłopaki wybrali zjazd czerwonym choć kilkukrotnie proponowałem alternatywny zielony połączony z zielonym z Jelenia do Zimnych Wód. Jak się okazało znali tylko początek, ten najbardziej techniczny zjazdu czerwonym z Orlicy. Przejazd przez las czerwonym okazał się dość niebezpieczny z dwóch względów, zbyt ciasno zjeżdżaliśmy a po drugie deszcze wymyły kilka dużych jarów, dwa z nich zaliczyłem przy dużej prędkości ale jakoś szczęśliwie wybrnąłem z opresji. Końcówka zaskoczyła ich wszystkich bardzo mocno, siedem osób zapie...... z prędkością ponad 60 km/h po łące, bezcenne i niepowtarzalne wrażenie :) Na ostatnim zdjęciu będzie Anka jadąca po rzeczonej łące, innych nie złapałem, za szybko było :) Dzięki chłopaki za towarzystwo, super z Was paczka, następnym razem pokażę Wam najlepsze moim zdaniem zakątki Broumovskich Sten :)




Dzień trzech cudów :)

Sobota, 11 października 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Mocno zmęczony poprzednim dniem jednak zdecydowałem się ruszyć 4 litery, piękna pogoda za oknem, lekka namowa Anki, i jedziemy. Forsować się dzisiaj nie będę, więc tempo przyjmuje Ankowe co jak widać dało dobre skutki :) trasy opisywać dokładnie nie będę bo jest opisana w relacji jw :) Co do tych 3 cudów to dwa pierwsze faktycznie dotyczą Anki: po pierwsze zjechała z Grodźca czerwonym szlakiem co dla wielu posiadaczy cojones nie jest takie oczywiste, bo ściana jest prawie pionowa i de facto ciężej tamtędy zejść niz zjechać a znam takich co tamtędy jeszcze nie zjechali pomimo że twierdzą, że mają cojones :) Po drugie, Anka podjechała z Kulina na Przełęcz pod Grodźcem, też trzeba mieć spore zaparcie, bo odcinek może 500 m ale nachylenie stałe  ok 20% i więcej po błocie i luźnych kamieniach. Gratuluje Ci Anno tych wyczynów, zadziwiasz mnie coraz bardziej, jestem pełen uznania!!! i po trzecie, już nie rowerowo, kopacze piłki wygrali prawdopodobnie cudem z Niemcami 2:0. Wrzucam filmik o którym pisała Anka i kilka fotek





Śnieżnik

Piątek, 10 października 2014 · Komentarze(4)
Sam nie spodziewałem się że w październiku pogoda i chęci pozwolą na tak długie trasy. Prognozy w czwartek są świetne, załatwiam wiec wolne w pracy i wymyślam sobie wjazd na Śnieżnik, miała być inna wersja podjazdu, szlakiem czerwonym rowerowym, ale może innym razem :) Rano gdy widzę że nic pewnie nie zobaczę z tego Śnieżnika trochę kurwica mnie trafia, ale jak już postanowione to jadę. Ruszam z poślizgiem czasowym o 8:40, spokojnie dojeżdżam na Zieleniec, tak żeby sobie utrudnić:) i widzę przewalające się przez stoki chmury, słońce też się pojawia wiec może nie będzie tak źle. Zjazd przez Lasówkę do Bystrzycy i jestem w Międzygórzu, Złote Izo kończę o 12 i wtedy zmieniam koncepcje podjazdu, czerwony innym razem, teraz tak jak już dwa razy w tym roku wjeżdżałem. Pogoda dalej do kitu a ławeczkowi gawędziarze nie wróżą nic dobrego ale byli chyba lekko zamroczeni :). Na 1100 metrów wysokości chmury zaczynają ustepować słońcu i zaczyna się coś pięknego. Rzadko zdaża się z góry obserwować chmury, a na dodatek jak nigdy na Śnieżniku cisza, zero wiatru, można siedzieć, sączyć piwko i podziwiać widoki :) Ok. 14 ruszam jednak w dół, do domu daleko a trasa jeszcze dość spora do pokonania. Kolejny raz skutecznie zjeżdżam całość ze Śnieżnika - chwalipięta :) i grzeje czerwonym szlakiem przez Żmijowiec do Przełęczy Puchaczówka - nie jestem pewien. Na zjeździe spod Schroniska mijam kilku rowerzystów, teraz zastanawiam się czy może jednym z nich nie był Bogdano ale przy ponad 50km/h nie przyglądałem się za bardzo. Zjazd przez Idzików, Pławnicę do Bystrzycy po asfalcie - nuda. Podjazd z Bystrzycy na Spaloną też uznałbym za nudny, gdyby nie to, że ciężko mi szedł już ten podjazd, głodny z obolałym tyłkiem od siodełka, cóż lekka frustracja mnie ogarniała, za to przed Spaloną znów wyjechałem z chmur i mogłem podziwiać piękne widoki. W schronisku miła Pani w 10 minut przyrządziła mi placek zbójnicki, który prawdopodobnie jeszcze szybciej zjadłem :). Po takim posiłku ociężale ruszam do Mostowic, nie mam już siły na żadne dodatkowe kombinacje na trasie a dodatkowo dzień powoli się kończy, odpalam oświetlenie i przez Zieleniec, Cihalke, Lewin ok. 19 docieram do domu. Bardzo udany dzień, zmęczenie ogólne olbrzymie ale zadowolenie jeszcze większe, trasa najdłuższa w tym roku i to kiedy? październik!!! W domu okazuje się że wyszło ponad 2800 przewyższenia, gdybym wiedział wcześniej ?, jak bym nie spóźnił wyjazdu i przejechał przez Igliczną jak miałem w pierwotnym planie to by się udało, cóż innym razem w jakiś raczej letni dzień.



Singiel Track pod Smrkiem

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(0)
Po zmaganiach dnia poprzedniego związanych z trasą maratonu i zajęciach w podgrupach wynikających z zakończenia cyklu Bike Maratonu w Hotelu Interferie :), rano pełną ekipą czyli w szóstkę, ruszamy na single pod Smrkiem. Na początku nogi ciężkie jak z ołowiu, tętno powyżej 160 ani drgnie, pot leje się strumieniami a jazdy zero, całe szczeście że dotyczyło to wszystkich :). Po pół godzinie dochodzę powoli do siebie i już jakoś to leci. Zabawa jest przednia pod jednym warunkiem, SPEEEEEED, musi być szybko, bardzo szybko, drzewa mijane na milimetry, ostre do hamowania przed szykanami i zakrętami, zakręty pokonywane w uślizgu tylnego koła a nawet raz w uślizgu przedniego koła :). Trasy po singlach są w zasadzie banalne technicznie, jedynie skoki oraz balans ciałem i rowerem można poćwiczyć, dlatego do dobrej zabawy potrzebna jest prędkość i koncentracja na trasie, bo chwila nieuwagi może być kosztowna.  Niestety czasami zdarzają się błędy, w postaci przestrzelonego zakrętu lub zahaczenia pedałem o grunt, co spowodowało gwałtowne zatrzymanie się roweru i wykatapultowanie jeźdźca ..... na dystans kilku metrów :), bez szkód na ciele i rowerze, niestety podstawka pod licznik się połamała, ale takie straty muszą być wliczone w ten sport :) Kończymy jazdę ok. 14, pozostała nam jeszcze jedna cześć trasy -Zajęcznik, nie ma jednak chętnych na ten fragment wiec sam nie pojadę, wracamy do auta i w drogę do Kudowy. Niestety nikt nie robił zdjęć, a może robili ale puszczali mnie przodem, wiec raczej nie było okazji żeby się załapać :) Weekend zaliczam do bardzo udanych pod względem sportowo-rowerowym, ujeździłem się nieźle szczególnie w sobotę, wyszalałem za to w niedzielę :)

W trójke po Górach Stołowych

Niedziela, 28 września 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wycieczka w trójkę po Górach Stołowych, podjazd tradycyjnie asfaltem na Lisią Przełęcz, dalej skręt na Batorówek i zielona rowerową lecimy przez Sekstans na Batorówek. W trakcie postoju na Sekstansie następuje zamiana rowerów Anki z Wiktorem. okazuje się że rama jest praktycznie dobra, wystarczy opuścić siodełko o centymetr i Młody pogina na Anki fulu :). W zasadzie nie chciał rozstać się z tym rowerem niemal do końca, czym wywoływał lekką frustracje u Anki, szczególnie na kamienistych fragmentach trasy :) Cóż, kto wie jakie będą dalsze losy tego KTM-a, może Wiktor złapie bakcyla? Z Batorówka Droga nad Urwiskiem lecimy do Pasterki gdzie nastepuje przelew Opata w pokal Żubra, a jak ostatnio wiadomo co dwa Żubry to nie jeden, zastosowałem więc tę zasadę do Opata :). Wracamy przez Łąki do Karłowa i asfaltem dojeżdżamy do Ymca, Anka i Wiktor leca asfaltem do domu, ja skręcam na niebieski na Lelkową, skąd czerwonym zjeżdżam do domu. Wycieczka udana, Młody zadowolony bo pojeździł na fulu, do tego dawał radę praktycznie na całej trasie. może będzie z niego jeszcze rider:) No i kilka fotek