Śnieżnik

Piątek, 10 października 2014 · Komentarze(4)
Sam nie spodziewałem się że w październiku pogoda i chęci pozwolą na tak długie trasy. Prognozy w czwartek są świetne, załatwiam wiec wolne w pracy i wymyślam sobie wjazd na Śnieżnik, miała być inna wersja podjazdu, szlakiem czerwonym rowerowym, ale może innym razem :) Rano gdy widzę że nic pewnie nie zobaczę z tego Śnieżnika trochę kurwica mnie trafia, ale jak już postanowione to jadę. Ruszam z poślizgiem czasowym o 8:40, spokojnie dojeżdżam na Zieleniec, tak żeby sobie utrudnić:) i widzę przewalające się przez stoki chmury, słońce też się pojawia wiec może nie będzie tak źle. Zjazd przez Lasówkę do Bystrzycy i jestem w Międzygórzu, Złote Izo kończę o 12 i wtedy zmieniam koncepcje podjazdu, czerwony innym razem, teraz tak jak już dwa razy w tym roku wjeżdżałem. Pogoda dalej do kitu a ławeczkowi gawędziarze nie wróżą nic dobrego ale byli chyba lekko zamroczeni :). Na 1100 metrów wysokości chmury zaczynają ustepować słońcu i zaczyna się coś pięknego. Rzadko zdaża się z góry obserwować chmury, a na dodatek jak nigdy na Śnieżniku cisza, zero wiatru, można siedzieć, sączyć piwko i podziwiać widoki :) Ok. 14 ruszam jednak w dół, do domu daleko a trasa jeszcze dość spora do pokonania. Kolejny raz skutecznie zjeżdżam całość ze Śnieżnika - chwalipięta :) i grzeje czerwonym szlakiem przez Żmijowiec do Przełęczy Puchaczówka - nie jestem pewien. Na zjeździe spod Schroniska mijam kilku rowerzystów, teraz zastanawiam się czy może jednym z nich nie był Bogdano ale przy ponad 50km/h nie przyglądałem się za bardzo. Zjazd przez Idzików, Pławnicę do Bystrzycy po asfalcie - nuda. Podjazd z Bystrzycy na Spaloną też uznałbym za nudny, gdyby nie to, że ciężko mi szedł już ten podjazd, głodny z obolałym tyłkiem od siodełka, cóż lekka frustracja mnie ogarniała, za to przed Spaloną znów wyjechałem z chmur i mogłem podziwiać piękne widoki. W schronisku miła Pani w 10 minut przyrządziła mi placek zbójnicki, który prawdopodobnie jeszcze szybciej zjadłem :). Po takim posiłku ociężale ruszam do Mostowic, nie mam już siły na żadne dodatkowe kombinacje na trasie a dodatkowo dzień powoli się kończy, odpalam oświetlenie i przez Zieleniec, Cihalke, Lewin ok. 19 docieram do domu. Bardzo udany dzień, zmęczenie ogólne olbrzymie ale zadowolenie jeszcze większe, trasa najdłuższa w tym roku i to kiedy? październik!!! W domu okazuje się że wyszło ponad 2800 przewyższenia, gdybym wiedział wcześniej ?, jak bym nie spóźnił wyjazdu i przejechał przez Igliczną jak miałem w pierwotnym planie to by się udało, cóż innym razem w jakiś raczej letni dzień.



Komentarze (4)

Pięknie pojechane, kapitalnie sfotografowane i świetnie opisane :) Zaskoczyłeś mnie szczerze tą trasą, jakoś Cię już w tym roku nie widziałam na tak długich wypadach, zwłaszcza w samotności. A tu taka miła niespodzianka. To co? W następny weekend 200? :-P

lea 18:36 poniedziałek, 13 października 2014

Rany,ale widoki!!!! Pozazdrościć ich, dystansu, jak i pełnego zjazdu ze Śnieżnika (ja do teraz tego nie osiągnąłem). Październik w obecnym wydaniu zachęca tylko do takich długich wyjazdów, tym bardziej że widoki o tej porze roku powalają. Pozdrower!!!

z1b1 08:41 poniedziałek, 13 października 2014

Ach, pięknie !!! Zazdroszczę wyjazdu. W tygodniu w górach jest pusto i cicho. A dodatkowy bonus to piękna jesień. Dystans i przewyższenia robią wrażenie.

anamaj 07:18 poniedziałek, 13 października 2014
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa rkres

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]