Pierwszy wyjazd w Beskidach Śląskich. Na początek ostry podjazd pod Skrzyczne od ulicy Olimpijskiej, z kilkoma krótkimi podejściami, bo po luźnych kamieniach przy nachyleniu powyżej 20% jeździć jeszcze nie potrafię. Przed szczytem dojechałem do mojej ekipy pieszej która wyszła przede mną z godzinę, na szczycie browarek i jazda na Baranią, po 90 min. dojechałem do Baraniej z kilkoma podejściami, fotki z wieży i zjazd do schroniska pod Przysłupem po "rzece" pełnej kamieni, a dalej już asfaltem do Wisły zahaczając jeszcze o zaporę, a w Wiśle skocznie im. A. Małysza. Dalej podjazd pod Przełęcz Salmopolską ostatnie 5 km nachylenie 8-9 % wiec dość ciężko było. Ostry zjazd powrotny do Szczyrku i na kwaterę. W sumie to fajnie ale te kamole, które są wszędzie, skutecznie uprzykrzają jazdę szczególnie na podjazdach których nieraz nie da pokonać się w siodełku.
Trasa maratonu w Bielawie, nieco zmieniona ale najważniejsze punkty programu zostały a nawet trasę wzbogacono o dodatkowy fajny zjazd singlem, ciężko było ze względu na upał, na otwartych przestrzeniach było gorąco jak w piekarniku, czasami zawiał lekki wiatr ale upał dawał się we znaki, większość trasy przejechałem z Krzyśkiem, trochę się powyprzedzaliśmy ale 3/4 trasy jechaliśmy w zasadzie razem, dopiero na ostatnim zjeździe odjechałem mu troszkę. Wynik dobry: 125/351 open, 38/124 M3 którzy ukończyli.
Trasą trzeciego etapu Sudety MTB Challenge. Razem za Zbyszkiem dojechaliśmy do Stronia asfaltem, akurat na start zawodników, więc dużo nie myśląc ruszyliśmy za nimi, pierwszy podjazd długi ale w miarę spokojnie jechany, gadki szmatki, kawałek pochodem majowym i dojechaliśmy do szczytu Czernicy, zjazd po korzeniach i kamieniach, zjazd trudny na granicy mojej tolerancji zjazdowej ale poza przerwą na gadkę z GG przed zwalonym drzewem zjechany, drugi podjazd krótszy na Smrek i świetny zjazd singlem z niego- i to był ostatni dłuższy i zjeżdżalny odcinek, podejścio-podjazd na Kowadło i przerwa na zdjęcia, od tego momentu zaczął się ciężki odcinek po pasie granicznym wąziutka ścieżką kamienno-korzenną aż do Przełęczy Lądeckiej, dawno tyle k...i ch... na trasę nie padło z moich i Zbyszka ust. Zmęczeni ta przepychanką i gonieni już trochę czasem, decydujemy wjechać objazdem na Borówkąwą ścieżkami po czeskiej stronie. Tam dłuższa przerwa i zjazd do Przełęczy Rózaniec też objazdem. Na tym kończymy trasę challengu, zostało jeszcze 7-8 km do Złotego Stoku ale trasa raczej jest nam znana z maratonu w ZS a czasu i chęci już mało, wiec zmykamy do Londynu czyli Lądka. Okazało się że pokonaliśmy w większości kolejny "epicki, pure MTB itd..." odcinek golonkowych maratonów, i chwała mu za to z drobnym wyjątkiem na "graniczny odcinek singla"
Pojechałem na start prologu Sudety MTB Challenge, trochę się pokręciłem i pojechałem asfaltem na Ymce i Lelkowa, kawałek zjechałem czerwonym do jaru pokibicować zawodnikom w ciężkim momencie trasy, szli tam jak przecinaki niektórzy, później pojechałem na Błędne na finisz, pokibicowałem trochę na podjeździe i postanowiłem zjechać zielonym rowerowym do Jakubowic. Tam pojechałem na szczyt żeby zjechać na Czertowski Kamień, okazało się na szczycie że trasa prologu nie prowadzi asfaltem do Jakubowic tak jak 3 lub 4 lata temu a jakaś dziwną nieznaną mi dotąd drogą która wychodzi na polanie na wyciągu narciarskim na dole Jakubowic, zjazd był ciekawy ale podjazd będzie jeszcze ciekawszy jak się już tam wybiorę na urlopie. Pokręciłem się jeszcze trochę po Parku na zawodach w skokach do wody i po miasteczku MTB i zawinąłem się do domu.
Z domu do Parku Zdrojowego, Czermna, czeska ścieżka, Nachod, Piekło, Olesnice, Lewin Kł., Kudowa, Słone, czeska ścieżka, Czermna, po Kudowie, Park Zdrojowy i do domu.
Z domu na Lisią, zjazd do Dusznik Zdr. podjazd na Zieleniec, powrót do Kudowy przez Cihalkę, Olesnicę i Lewin Kł, Słone, czeska ścieżka, Czermna, po Kudowie i do domu.
Trasa maratonu w Głuszycy, bardzo fajna trasa, wymagająca kondycyjnie, technicznie zajeżdżalne wszystko, kilka momentów z buta pod górę czy to z powodu tłoku czy też słabej nogi i nachylenia powyżej 20% po luźnej nawierzchni. Start z 7 sektora spowodował że cały maraton wyprzedzałem, niestety na singlach nie darłem ryja o wolnej drodze więc jechałem w tempie zawodnika przede mną, co w sumie pozwoliło mi w kilku momentach chwile odpocząć. Wynik dla mnie bardzo dobry: 128/350 open i 43/115 M3.
Z braku czasu i trochę ochoty wczoraj po ujechaniu 18 km powrót do domu po przejażdżce z rodzinna ekipą, dzisiaj wyjazd po 19 więc też krótko-Karłów powrót na Ymca, Lelkowa, zjazd zielonym rowerowym do Kudowy, Czermna, czeska ścieżka, Słone i do domu.
Trasa maratonu w Stroniu Śląskim, jak zwykle kondycyjnie ciężka, na podjeździe pod Przełęcz pod Śnieżnikiem poważny kryzys, ból kolki i pleców, czułem się fatalnie, zresztą plecy rypały mnie już do końca maratonu, technicznie w porównaniu do Karpacza łatwo, choć na jednym zjeździe dwie podpórki i w końcówce w kamiennym leju poniosło mnie w bok i musiałem zejść.