Dużo zaległości uskładało mi się wpisowych :) rozpisywać się więc nie będę. Tym razem spotkaliśmy się z Emi i Kubą na Przełęczy Tąpadła, gdzie wraz z nimi czekał ekipa z forum emtb.pl, która w miarę upływu czasu rosła w siłę. Wspólnie udało nam się objechać Ślężę i Radunię, drugi podjazd na Ślężę był już w składzie 4-osobowym. Jak zawsze Ślężańsko-raduniowe podjazdy a szczególnie zjazdy robią wrażenie :) sukcesik tez jakiś odnotowałem na podjeździe pod Radunię, cieszą mnie takie rzeczy :) Bez ofiar się nie obyło, jak okazało się dzień później, Emi w wyniku upadku złamała palca w prawej dłoni, tkz. fakjuka, zaś jeden gość z forum, który przechodził jakieś szkolenie z techniki jazdy, połamał bark i obojczyk, jak to się mówi "sport to zdrowie" :) Wracajcie szybko do zdrowia. Wyjazd bardzo udany, dzięki wszystkim za ten wypad !!!
Wypad na Ślężę i Radunię przy okazji zawodów enduro EMTB w ramach których odbywały się prezentacje rowerów różnych marek, min. Canyona. Dane mi było przejechać się ok. 30 minut Strivem, po szutrach i jednym singlu. Zmienna geometria działa, to wiem na pewno, obsługa tego wynalazku wydaje się być prosta ale wymaga pewnej wprawy, której po pól godziny jednak się nie nabiera. Przejechałem się ponadto Giantem Reginem Emi, na podjeździe zaliczałem padaczkę ponieważ sztyca wyciągnięta na maxa była zdecydowanie za krótka, za to na zjeździe fragmentem OS-u, zabawa po chwili była super, pomimo jazdy na platformach, do których jeszcze nie przywykłem, na zablokowanym jak się okazało amorze i nabitych na maksa oponach :))) Trasa którą zafundowała nam Emi, obfitowała w techniczne i wściekle strome zjazdy, gdzie niestety nie ustrzegłem się błędów, sukcesy też były co cieszy, ale obiektywnie przyznaję że zjazdy ze Ślęży i Raduni do łatwych nie należą, dodatkowo smaczku dodawała deszczowa pogoda, więc było bardzo ślisko. Znajomość trasy też robi swoje, na Broumovskich Stenach znam prawie każdy kamień, gdzie leży, jak leży i jak po nim zjechać, tutaj czułem się trochę jak dziecko we mgle, a Przewodniczka tylko czekała, żeby zaskoczyć nas jakimiś głazami, singlami i patykami i innym ustrojstwem :). Anka na jednym singlu autorstwa Szweda, zaliczyła lot w przestworzach czyli pierwsze prawdziwe OTB, oj musiało boleć :) ale za to poczułaś smak wolności i mtb w wersji "pure" :) made by GG. No, ale następnym razem będzie lepiej !!! Dzięki Dziewczyny za ten wypad, było super !
Fantastyczna wycieczka rowerowa zorganizowana została tym razem przez Emi i Pana Profesora, obecni wiedza o kogo chodzi:) poprowadzona została po trudnych ścieżkach Masywu Ślęży i Radunii. Dokładnego przebiegu trasy nie będę opisywał bo musiałbym przepisywać relacje Emi lub Ryjosława :). Szlaki na podjazdach często były grząskie przez ostatnie deszcze, lużne kamienie tez robiły swoje a nachylenie często po prostu zrzucało z siodełek :) Zjazdy to już inna bajka, będąc członkiem grupy tych, którym życie niemiłe, zasmakowałem trochę w Ślężańskich zjazdach. Pierwsze poważne wyzwanie, czyli zjazd z Radunii szybko sprowadziło mnie do parteru, dwa strome zakręty i wjazd w krzaki ....... buuu, dalej poszło lepiej, wyginałem sie jak mogłem ale nie zdążyłem zobaczyć trasy przejazdu Emi, a widok fruwającego Profesora nauk o łożyskach, obeznanego bądź co bądź z tym zjazdem, wybił mnie zdecydowanie z rytmu, w pewnym momencie po prostu zgłupiałem i nie miałem żadnej koncepcji którędy pojechać, skutek był taki, że ze 20 metrów sprowadziłem rower :( Dalej już jakoś sobie poradziłem ale lekki niedosyt został po tym zjeździe. Drugi zjazd który utkwił mi w pamięci to ostra kamienna ścieżka prawdopodobnie z Wierzycy, no takie zjazdy to mój żywioł, pojechałem wprawdzie początek po złej stronie co spowodowało postój i wyciąganie roweru z rzeki kamieni, wg mnie nieprzejezdnej, ale dalej poszedłem już jak burza, niestety postój zafundowała mi matka z 3 dzieci która zablokowała trasę mojego zjazdu, ale z tego fragmentu i tak byłem zadowolony, lubię po prostu takie trasy :). Było jeszcze kilka ciekawych zjazdowo fragmentów, ale w natłoku wrażeń na trasie szczegółów już nie pamiętam. Podjazd pod Ślężę tez utkwił mi w pamięci szczególnie, spore nachylenie, mocne tempo, "litr złotego izo wewnątrz, mocno było ale jeden mały sukces odnotowałem jak dla mnie, wtoczyłem się tam na środkowej tarczy :) taki ze mnie lekki chwalipięta :). Do tego dodam jeszcze kilka fotek
foto. Ryjosław :)
Pozostaje mi jeszcze podziękować, twórcom-przewodnikom za opracowanie fantastycznej trasy, niedowiarkom pogodowym za niespodziewane przybycie, pozostałym za dobry humor i wspaniałą atmosferę, no i oczywiście w pierwszej kolejności poza kolejnością :), naszym gospodarzom, którzy ugościli nas w swojej rezydencji godnie niczym Baraka z małżonka :) chociaż nie przylecieliśmy Air Force One :) Dziękuję.