Trasa maratonu w Złotym Stoku, w końcu było sucho i ciepło, na zjazdach na fulu to inna jazda, Borówkowa przejechana poza jednym zatorem gdzie trzeba by przefrunąć a tego niestety nie potrafię. Czas niezły jak na moje możliwości, pozycja już niestety niezbyt dobra. Generalnie trasa super, ostatni podjazd morderczy, w zasadzie chyba 90% kolarzy prowadziło rowery, ja zresztą też. Trzeba trochę potrenować i spróbować sił z Zabierzowie.
Z domu asfaltem do Karłowa i skręt w stronę Pasterki, kawałek dalej za Kamieniem Popielnym wjazd na czerwony szlak a dalej niebieskim i żółtym do Pasterki. Z pasterki zielonym rowerowym do Batorówka i powrót do Karłowa Praskim Traktem. Powrót asfaltem do YMCA, wjazd na Lelkową i zieloną rowerowa z Lelkowej przez Miechy do Kudowy. W lasach pod Karłowem temp. spadła do 10 stopni, na dole od 18 na starcie do 13 na powrocie.
Asfaltem do Karłowa, pokręciłem się chwile po Karłowie i zbadałem obejście na Szczeliniec w związku z remontem drogi, szybki zjazd do Radkowa nad zalew, powrót przez Karłów do Kudowy, Czermna, miasto, dom. W Kudowie temp 12 stopni na Lisiej Przełęczy 7, do Karłowa do Radkowa i z powrotem kropił lekki deszczyk.
Tym razem bez awarii, hak już nowy. Kierunek na Karłów, skręt na Jakubowice i przez Miechy do zielonej rowerowej do Lelkowej Góry, dalej do Błędnych Skał i zielona edukacyjną po Skalniaku, skok na czerwony szlak i do końca Skalniaka, 200 m spacer w dół i szlakiem do Lisiej Przełęczy, zjazd leśnymi drogami do Szczytnej i dalej lasem do czerwonej rowerowej która dojechałem do Batorówka. Z Batorówka zieloną trasą rowerową do Pasterki, asfaltem do Karłowa, Lisia Przełęcz , Ymca, Lelkowa Kopa i w dół trasą która podjeżdżałem. W górach temp spadła pod wieczór do 12 stopni.
Ponieważ zapomniałem wziąć przerzutki i łańcucha do serwisu a nie miałem zaplanowanej konkretnej trasy, postanowiłem na rowerze podrzucić do KTM Anek te rzeczy. Jazda ósemka właściwie odpadała więc ruszyłem na Karłów i przez Batorów dojechałem do Słoszowa, dalej na Wolany i Szalejów, tam już niestety ósemką wśród tirów do Kłodzka, sprawę załatwiłem i powrót w stronę Wielisławia do Polanicy, Szczytna, Batorów, Karłów i szybki zjazd do domu. W górach temp w ok. 12-15 stopni, w Kłodzku 22.
Po przerwie spowodowanej dwu tygodniowym wyjazdem na delegacje, pierwszy raz dorwałem się do roweru. Trasa miała być lajtowa bo przez dwa tygodnie tylko raz pobiegałem ok. 5 km więc forma pewnie spadła. Z domu ruszyłem przez Czermna Nachod do Piekła i dalej do Oleśnic w Orlickich Górach, tam miałem pojechać do domu ale skusiłem się jednak na wjazd na Cihalke i dalej do Zieleńca, w Zieleńcu idąc za ciosem wjechałem na Orlice i pojechałem dalej do Masarykowej. Śniegu i błota na tym odcinku było jeszcze dużo więc znacząco spadła mi przez to średnia prędkość bo wielokrotnie musiałem prowadzić rower po śniegu bo o jeździe nie było mowy. Z Masarykowej po trasach narciarskich jeszcze gdzieniegdzie ośnieżonych zjechałem do Zieleńca i przez Cihalkę, Oleśnicę, Lewin Kłodzki, pojechałem do Kudowy. W sumie szło mi nieźle, ale wyraźnie odczułem pod koniec trasy brak treningów przez ostatnie dwa tygodnie, cóż taka praca, w tym roku jeszcze jeden wyjazd na dwa tygodnie, ale tam możne będzie lepiej z treningami. Na ostrym podjeździe pod Cihalke na ostatnim najbardziej stromym fragmencie podjazdu tez poczułem braki treningowe, ciężko będzie formę złapać przed Złotym Stokiem, caramba :) W górach temp spadała do 10 stopni, na dole dochodziła do 20.
Wyjazd z domu w kierunku Karłowa skręt na Jakubowice i po 300 metrach po kamolach ostro w górę pod Lelkową Górę, dalej w stronę Błędnych Skał i skręt na ścieżkę edukacyjną, kawałek dzika drogą do czerwonego szlaku biegnącego po Skalniaku, tradycyjne znoszenie roweru 200 metrów ze Skalniaka kawałek w dół i przy omijania zwalonego i przeciętego drzewa uderzyłem przerzutką w pieniek i koło zabrało przerzutkę a hak urwał się przy zacisku, faktem jest że hak był już raz skrzywiony i na pewno był słabszy ale teraz jest w dwóch częściach. Szczęśliwie do asfaltu miałem już kawałek, wiec po rozpięciu łańcucha i zdjęciu przerzutki która nie ucierpiała i jeszcze pojeździ, bez napędu zjechałem z Lisiej Przełęczy do domu, a miałem taki ambitny plan na ten dzień. Nowy hak już zamówiony a w zasadzie dwa, tak na zapas będę woził jak dętkę zapasową :)))