Jak się okazało był to ostatni wypad rowerowy roku 2015. Reszta towarzystwa(Ania, Ania, Zbychu) wybrała wędrówki piesze a ja pozostałem wierny rowerowi :). Start w Międzygórzu i podjazd niebieskim rowerowym do Schroniska pod Śnieżnikiem, zjeździk czerwonym, gdzie po raz pierwszy spotykam na trasie grupę pieszą, ale tylko do szutrowej drogi, fajny jest ten fragment, niestety dużo pieszych, wiec nie można poszaleć ale i tak najczęściej schodzą z drogi na widok szaleńca na rowerze!!. Powrót na górę droga pożarową gdzie w schronisku czekają już AAZ. Trochę pogaduszek i ruszamy na Czarna Górę (z tym że ja troszkę szybciej :)). Wtaczam się na Czarna i widzę czynną kanapę, zjeżdżam więc trasa DH Pucharowa(wg stravy) i wracam na szczyt kolejką. Pierwszy raz jechałem tą trasą więc ze względu na śliskość trasy, jazdę solo no i jej nieznajomość, jadę ostrożnie co by obyło się bez gleby. Jest kilka momentów trudnych na tej trasie, ale wszystko do ogarnięcia, skocznie tym razem omijam żeby zapoznać się z nimi, szczególnie ostatnią, która robi wrażenie, ale myślę ze na nowy sezon będzie do zaliczenia w letnich warunkach. Po powrocie kolejka na górę, cisnę znanym mi już dość dobrze zjazdem zielonym szlakiem do Iglicznej, kawałek za Igliczną spotykam AAZ, żółtym szlakiem jadę do Międzygórza, jeszcze tylko czerwonym rowerowym kawałek do góry i zjazd na parking do samochodu, za 10 min. dochodzi grupa piesza i tak kończy się ta świąteczna wycieczka.
Pojeździłem trochę po Śnieżniku i okolicach. Dojechałem samochodem do Międzygórza i tam zaczynam. Najpierw wjazd do Schroniska pod Śnieżnikiem i super zjazd czerwonym do Międzygórza, powrót pod schronisko i wjazdowypych na Śnieżnik, teraz świetny zjazd zielonym do Przełęczy Płoszczyna i powrót na Przełęcz Śnieżnicką po trasie która jechaliśmy w lipcu większą ekipą. Z przełęczy ruszam czerwonym szlakiem przez Żmijowiec, podjazd pod górna stacje wyciągu na Czarnej Górze i wypych na wieże widokową. Z Czarnej Góry rewelacyjny zjazd zielonym szlakiem do Iglicznej (szczególnie początek), i żółtym do Międzygórza, jeszcze tylko kawałek czerwonym rowerowym i jestem przy aucie. Temperatura początkowo w okolicach 7 stopni nie napawała optymizmem ale później troszkę podziałało słońce i zrobiło się znośnie czyli w okolicach 15 stopni. Oj pojeździłem dzisiaj mocno, trzy naprawdę świetne techniczne zjazdy w tym jedna nowość czyli zjazd zielonym z Czarnej Góry. Przy okazji zobaczyłem początek czerwonej trasy zjazdowej z Czarnej Góry.
Sam nie spodziewałem się że w październiku pogoda i chęci pozwolą na tak długie trasy. Prognozy w czwartek są świetne, załatwiam wiec wolne w pracy i wymyślam sobie wjazd na Śnieżnik, miała być inna wersja podjazdu, szlakiem czerwonym rowerowym, ale może innym razem :) Rano gdy widzę że nic pewnie nie zobaczę z tego Śnieżnika trochę kurwica mnie trafia, ale jak już postanowione to jadę. Ruszam z poślizgiem czasowym o 8:40, spokojnie dojeżdżam na Zieleniec, tak żeby sobie utrudnić:) i widzę przewalające się przez stoki chmury, słońce też się pojawia wiec może nie będzie tak źle. Zjazd przez Lasówkę do Bystrzycy i jestem w Międzygórzu, Złote Izo kończę o 12 i wtedy zmieniam koncepcje podjazdu, czerwony innym razem, teraz tak jak już dwa razy w tym roku wjeżdżałem. Pogoda dalej do kitu a ławeczkowi gawędziarze nie wróżą nic dobrego ale byli chyba lekko zamroczeni :). Na 1100 metrów wysokości chmury zaczynają ustepować słońcu i zaczyna się coś pięknego. Rzadko zdaża się z góry obserwować chmury, a na dodatek jak nigdy na Śnieżniku cisza, zero wiatru, można siedzieć, sączyć piwko i podziwiać widoki :) Ok. 14 ruszam jednak w dół, do domu daleko a trasa jeszcze dość spora do pokonania. Kolejny raz skutecznie zjeżdżam całość ze Śnieżnika - chwalipięta :) i grzeje czerwonym szlakiem przez Żmijowiec do Przełęczy Puchaczówka - nie jestem pewien. Na zjeździe spod Schroniska mijam kilku rowerzystów, teraz zastanawiam się czy może jednym z nich nie był Bogdano ale przy ponad 50km/h nie przyglądałem się za bardzo. Zjazd przez Idzików, Pławnicę do Bystrzycy po asfalcie - nuda. Podjazd z Bystrzycy na Spaloną też uznałbym za nudny, gdyby nie to, że ciężko mi szedł już ten podjazd, głodny z obolałym tyłkiem od siodełka, cóż lekka frustracja mnie ogarniała, za to przed Spaloną znów wyjechałem z chmur i mogłem podziwiać piękne widoki. W schronisku miła Pani w 10 minut przyrządziła mi placek zbójnicki, który prawdopodobnie jeszcze szybciej zjadłem :). Po takim posiłku ociężale ruszam do Mostowic, nie mam już siły na żadne dodatkowe kombinacje na trasie a dodatkowo dzień powoli się kończy, odpalam oświetlenie i przez Zieleniec, Cihalke, Lewin ok. 19 docieram do domu. Bardzo udany dzień, zmęczenie ogólne olbrzymie ale zadowolenie jeszcze większe, trasa najdłuższa w tym roku i to kiedy? październik!!! W domu okazuje się że wyszło ponad 2800 przewyższenia, gdybym wiedział wcześniej ?, jak bym nie spóźnił wyjazdu i przejechał przez Igliczną jak miałem w pierwotnym planie to by się udało, cóż innym razem w jakiś raczej letni dzień.
Z braku czasu na uzupełnianie wpisu wrzucam tylko mapę. Będę starał się uzupełnić wpis w miarę wolnego czasu, pewnie w zimie jeśli będzie taka jak tegoroczna :)