Wypad do Trutnova na TT. Przejechałem 3xczerwony i 3xczarny, Anka odpowiednio po dwa razy obie trasy. Prawie dwa miesiące ujeżdżania Striva dają jakieś efekty :) na czerwonej przyspieszenie ponad minutę, na czarnej 45 sek. Trochę pozowania do fotek na dużej skale do skakania i schodach. Z ta skałą to jest pewien problem, ciężko najechać tam z dużą prędkością, więc skoki za długie nie wychodzą, jak się jeszcze zdąży przypompować, to się skoczy, ale bez tego, to raczej spadanie swobodne wychodzi a nie skok! Wrażenia z TT coraz lepsze, nie są to jednak takie błahe trasy, żeby szybko i płynnie je przejechać to trzeba się sporo napracować, oj uda bolą na końcu zjazdu.
Raz pojechałem Kozi trail - strata czasu, i po 3 razy czerwony i czarny, tu już lepiej. Dalej działa na mnie efekt łaaaał jeśli idzie o Striva, z każdym zjazdem coraz odważniej i szybciej. Regulowana sztyca czyli myk-myk, genialna sprawa, tym że nie zawsze jest konieczność obniżania siodła na zjazdach, pierwszy raz na czerwonym na obnizonym jechało mi się gorzej niż kolejne na max do góry. Fakt, że trasa nie jest jakaś zabójcza, wiec nie ma potrzeby od razu zniżania, zresztą wychodzą jeszcze moje przyzwyczajenia z Nerva, gdzie w zasadzie poza Koutami nie obniżałem siodła na zjazdy :) no cóż trzeba poszukać wygodnej dla siebie pozycji!
Pierwszy wypad wypad do Trutnowa na trasy tkz. Trutnow trails. Kozi Trail to porażka, kończy sie po kilkuset metrach i nie wiadomo co dalej robić. Czerwony i czarny już są niezłe ale szału nie ma, pewnie jeszcze raz lub dwa w tym roku zawitam ale wodotrysków nie ma na TT:)
Drugi dzień zmagań na karkonoskich trasach. Po pierwszym dniu zakończonym degustacja pewnych napojów z delikatną nutą chmielu pierwszy zjazd, który w pierwszej fazie okazał się podjazdem, był dla mnie ciężkawy, znów powtarzałem sobie " Po co k..... degustowałeś ?????
Chwilę wcześniej odbyło się spotkanie z grupa piechurów
I wtedy wbiega ON a może OFF :) W każdym razie witał go szpaler bikerów
A to te "mendy" które zdradziły ideały asfaltowców, ja też tam jechałem :))))
Pograliśmy też trochę w tenisa, do tej pory namawiam co nie których na squasha, bez skutku :)
Zibi składał nam pokłony i coś tam obiecywał ale .....ale co? Jak to mówi tkz. klasyk "Nie mam wiedzy na ten temat"
Czasami popatrzyliśmy na jakieś widoczki....
Za chwilę przed nami piesze podejście pod Modre Sedlo
Chłopaki chcieli dołączyć do drużyny, ale jak bez rowerów, na kijkach nie pojadą :)
W Loucni Bouda czekali na nas pieszacy, niestety nie udało nam się z nimi dłużej pogawędzić, ponieważ zostaliśmy skuszeni przez Przewodnika wizją wspaniałego obiadu, który już czeka na nas niedaleko :)))
Zrobili nam za to kilka fotek jak pędzimy po śniegu
Tutaj czekała na nas boska kasza i niebiańskie pierogi :)
Jedni w lewo, drudzy w prawo, ale pierwsze zdjęcie grupowe jest, tylko Bogdano gdzieś się schował za Emi.
Teraz Feniks pada przed nami na kolana i obiecuję poprawę "Już nie będę więcej jeździł nielegalnie po karkonoskich szlakach" Nie wiem czemu tak mówił, ja nic nie wiedziałem :)
No i stało się, pierwszy cały dzień wiosny uczciliśmy atakiem mocnej ośmioosobowej ekipy BS na karkonoską Czarną Górę, pogoda piękna, ekipa wyśmienita, humory dopisywały od startu do mety. Po drodze zaliczyliśmy Pec pod Śnieżką, i stację narciarską Janskie Laznie, mogliśmy "podziwiać" czeskiego golasa i piękne widoki na Karkonosze, Ryjek zafundował nam też ciężkie sztywne podjazdy i trening jazdy po śniegu. Wszystkim uczestnikom dziękuję za super atmosferę, świetna zabawę i wspaniałe towarzystwo. Jako że stałem się szczęśliwym posiadaczem nowej maszyny fotograficznej to teraz ja pozwolę sobie na bogatsza relację. Specjalne podziękowania należą się Ryjkowi za organizacje tej eskapady, dzięki Senseju :) W naszych zmaganiach w wersji pieszej uczestniczyła również grupa piechurów w składzie: Anka, Beata, Alina, Mariusz, Kuba i Adam, również Wam dziękuję za wieczory w doborowym towarzystwie.
Fantastyczna wycieczka zgraną grupą na Rychorską Boudę i okolice, atmosfera fantastico, humory dopisywały, Karkonosz też był :), dzięki Wszystkim za świetnie spędzony dzień. Jak się okazało to większość zdjęć Anka zakosiła w swoim wpisie i dla mnie zostały tylko dwa podobne widoczki, więc jeden wrzucam.
Trasa maratonu w Karpaczu, ciężko wydolnościowo i technicznie, sporo schodzenia i podchodzenia też trochę, można zachwycać się trasa ale dwa zjazdy, z Okraju i jeszcze następny to podejrzewam że 10% bajkerów zjeżdża.