Wyjazd z Wojtkiem na górę nad Piekłem czyli Na Varte, fajny szybki zjazd singielkiem do Piekła i powrót zakończony awarią tylnej przerzutki. Ostatnie 7 km już bez łańcucha, jeśli nie było w dół, byłem holowany przez Wojtasa, dzięki Stary :).
Tym razem wyciągnąłem towarzystwo w postaci Ani, Zbycha i Tomka na Srebrna Górę, przy okazji był to mój debiut na SG na Strivie. W nocy znowu popadało więc było ślisko na trasach, towarzystwo generalnie miało nietęgie miny po trasie A bo było tam faktycznie mokro i ślisko, B również nie dała odkryć swoich możliwości, dopiero po południu trasy lekko przeschły i na C było już OK :), przy okazji zwiedziliśmy tarasy na Don Jonie a ja trochę poskakałem.
Raz pojechałem Kozi trail - strata czasu, i po 3 razy czerwony i czarny, tu już lepiej. Dalej działa na mnie efekt łaaaał jeśli idzie o Striva, z każdym zjazdem coraz odważniej i szybciej. Regulowana sztyca czyli myk-myk, genialna sprawa, tym że nie zawsze jest konieczność obniżania siodła na zjazdach, pierwszy raz na czerwonym na obnizonym jechało mi się gorzej niż kolejne na max do góry. Fakt, że trasa nie jest jakaś zabójcza, wiec nie ma potrzeby od razu zniżania, zresztą wychodzą jeszcze moje przyzwyczajenia z Nerva, gdzie w zasadzie poza Koutami nie obniżałem siodła na zjazdy :) no cóż trzeba poszukać wygodnej dla siebie pozycji!
W końcu dotarł długo oczekiwany Canyon Strive 6,0, wiec nadszedł tez czas na pierwsza jazdę na nim :) Nie wiem jak to się stało ale zdjęć chyba żadnych nie robiliśmy. Start z Pasterki, ruszamy na TV, trochę jestem zagubiony na początek i przejeżdżam TV jakoś po chińsku :) Po chwili dopada nas ulewa i tracimy godzinę w Americe. Podjazd po mokrych kamieniach z jedna podpórka ale jakoś poszedł. Uskok przejechałem w końcu środkiem bo nie wiedziałem, lewa, prawa, wyszło środkiem. Wracamy do Pasterki, ja ruszam do Kudowy na rowerze wiec po łąkach do Karłowa i szybko na Ymcę i Lelkową skąd rozpoczynam zjazd czerwonym do Kudowy. Pierwsze wrażenia: bajka, jak ten rower zap...... na zjazdach, pod górę też jest OK, zmienna geometria robi swoje, plecy nie dokuczają, pozycja wygodna. Muszę jeszcze popracować nad ciśnieniami w amorach ale już widzę jaki szatan drzemie w tej maszynie :))) no i we mnie. Foty nie z wycieczki
Wyjazd z Anką do Srebrnej Góry, niestety mój Nerv uszkodzony wiec dosiadłem jej maszyny a Ona wróciła na swojego KTM-a. W sumie tym razem 3 rundki plus zwiadowczy powrót zielonym i niebieskim szlakiem.