Grupowy wypad na nowość w naszych okolicach czyli Lipovske Stezky. Wszystko gładkie, równe i pachnące nowością, zabawa zaczyna się w miarę coraz szybszej jazdy!!. Kilka momentów potrafi zaskoczyć na trasach TOC i na czarnej pod Heliosem (Greger wie najlepiej :)) Na trasach jest bardzo dużo sztucznych band co pozwala na trening tego elementu, kilka skoków też można oddać, szczególnie ucieszył mnie skok na końcowym stoliku na czarnej trasie, który za 3 razem udało mi się w całości przelecieć. Polecam te ścieżki do nauki jazdy po bandach i pompowania (choć na pump tracku trzeba uważać na 2-letnie dzieci, puszczane samopas przez mamusie :),całe szczęście mały Honzo że miałeś kask!! Dzięki wszystkim za ten wypad, było super. Zdjęcia podkradzione wszystkim uczestnikom wypadu.
Bike Park Kouty!. Coś czego jeszcze rok temu sobie nie wyobrażałem, jakieś trasy downhillowe, pod górę wyciągiem ? to nie moje klimaty. A jednak okazało się, że wszystkiego trzeba spróbować, rower może jeszcze niewłaściwy i umiejętności też należałoby podnieść, ale z wypadu jestem bardzo zadowolony, na Strivie jeszcze wrócę tu w tym roku :) Za przewodnika robił tym razem Kuba który bywał już na tych trasach i wiedział co z czym się je:) Anka też przełamała swoje lęki i zadebiutowała na wyciągu :), a na trasach tez radziła sobie bardzo dobrze. Zjechałem różnymi kombinacjami czarno-czerwono-niebieskimi 9 razy, trochę poskakałem z lepszym lub gorszym skutkiem, zawiecha w nerwie aż jęczała:). Na koniec byłem dosłownie zmęczony, prawe kolano bolało od podkurczonej pozycji na zjazdach, uda piekły z tego samego powodu, ręce bolały od wstrząsów a dłonie od klamek hamulców. Jak ktoś mi powie że zjazdy to lekka wersja mtb, to go wbiję w ziemię śmiechem :)
Ostatni dzień Jesenickiej imprezy, dzień poprzedni spędziliśmy na odwiedzinach Leśnego Baru, niestety wyprawa była piesza i bardzo krótka, podjechaliśmy samochodami na parking i dwa kilometry poczłapaliśmy do Leśnego Baru, tam klimat iście tajemniczy, mgła, śnieg i palenisko przy którym popiekliśmy sobie kiełbaski. Zabawa była przednia :) Za to na drugi dzień przywitała nas piękna pogoda, skład niestety mocno okrojony przez różne przyczyny. W każdym razie zostało nas czworo na rowerach, oraz trójka na piechotę, co w sumie dawało mniej niż połowę składu. Połowa było by 7,5 :) Celem naszej wyprawy było Wielkie Bradlo, Zloty Hlum i jakiś diabelski punkt widokowy, wszystkie założenia udało się zrealizować. A to kilka fotek :)
Modły przy rowerze, hamulcu ustaw się...
Taaaaaaaki długi .....podjazd :) Czyżby zima wróciła???
Kawałek przed szczytem. Gdzie my jesteśmy???
Ryjosław rapuje :))))))
Uffff, ale podjazd Towarzysze w gospodzie w Rejviz.
Druga sala zrobiona przez szybę.
Szkoda, że nie miałem czerwonej kurtki :) No i zaczęły się techniczne zjazdy
Mnie tu nie ma :)
Pędzący Ryjosław, a jednak to możliwe, sam nie wierzyłem własnym oczom !!!!!!!!!!!! Kolejny zjazd, że też te opony to znoszą ??
Było też lekkie szaleństwo
Tą wycieczka zakończyliśmy nasze zmagania z Jesenikami, jeszcze tylko pakowanie rowerów do aut i w drogę do domu. Wielkie podziękowania dla Wszystkich za tą super imprezę, pogoda lekko zmieniła nasze plany ale większość zamierzeń udało nam się zrealizować, mam nadzieje że niebawem spotkamy się ponownie w tym lub podobnym gronie zapaleńców rowerowo-pieszych.
Drugi dzień zmagań w Jesenikach, plan bardzo ambitny, ponad 2 tysiące metrów w górę, pogoda nas niestety nie rozpieszcza, rano mgła i temperatura daleka od komfortowej, nie zraża to jednak nas za bardzo i ruszamy zgodnie z planem.
Pierwszy krotki postój przed wjazdem w teren.
Mgła toważyszy nam od początku ale apogeum osiąga przed Czervenohorskym Sedlem.
Za to w schronisku czeka na nas Holba :)
Po przejeździe przez przełęcz pogoda zdecydowanie poprawia się, nad nami grzmi burza i lekko kropi deszcz, ale to dopiero początek przygód z pogodą. Kawałek dalej pierwsza grupa w składzie Renata i Grzesiek postanawiają zaatakować Pradziada i odłączaja sie od nas. Po zjeździe do Kouty nad Destną i pierwszej próbie udania się w teren na podjazd pod Dlouhe Strane dopada nas intensywna burza która w kilka minut przemacza wszystkich na wskroś. Wracamy do Kout gdzie w knajpie przy dolnej stacji wyciągu przekąszamy drobny obiadek i suszymy ciuchy w słońcu które wraca na dobrych kilka godzin.
Tylko Bogdano nie załapał się na fotkę :) Po obiedzie następuje narada, co dalej robimy ? Po dłuższej debacie grupa dzieli się na dwa zespoły, atakujący Dlouhe Strane, i powracający do Jesenika z powodu spadku morale. W pierwszej grupie zostaje Lea, Bogdano i ja, w drugiej Anamaj, Ryjek, Zibi i Feniks. Niestety, ponieważ straciliśmy ze 2 godziny, musimy wybierać wariant asfaltowy podjazdu na szczyt Dlouhe Strane, na szczęście Bogdano jest zorientowany jak tam jechać i jak wrócić do Jesenika :)
Słynne już różowe rękawiczki :)
Widok na dolny zbiornik elektrowni.
Bogdano w oczekiwaniu na grupę pościgową.
Sesja fotograficzna tuz przed szczytem
A to już na wałach zbiornika, widoczek na Pradziada. Swoją drogą zbiornik wygląda jak tor do wyścigów samochodowych Indy Car :)
Takie zdjęcie już było, tylko że z inne wysokości
A to już sam szczyt Dlouhe Strane.
Po zjeździe na górną stacje wyciągu rozdzielamy sie na chwile z Bogdano, który jedzie asfaltami do Kout, my zaś zjeżdżamy trasami zjazdowymi do dolnej stacji wyciągu, wrażenia mieszane ze zjazdu bo sprzęt nie na takie hocki klocki, do tego mokro, ślisko i błotniście, zjazd wiec mocno asekuracyjny ale bezpieczny :) ...raczej
Jeszcze tylko dość długi, ale równy podjazd pod przełęcz Czervonohorskie Sedlo, która odwiedzamy dzisiaj drugi raz.
Kilka kilometrów przed przełęczą wjeżdżamy w mgłę, która miejscami konia by udusiła, toważyszy nam ona do końca, temperatura spada do 5 stopni i robi się paskudnie. Jednak zadowoleni z realizacji planu dnia, dojeżdżamy do kwatery, gdzie witani jesteśmy gromkimi ..... gromami, brawami też :) Dzięki wszystkim za tę wyprawę, a w szczególności Emi i Bogdano z którymi udało mi się zdobyć szczyt Dolhe Strane.
Długo wyczekiwany wypad rozpoczęty, ekipa zjechała się niemalże w komplecie a nawet w powiększonym składzie, kilka osób brakuje kilka przybywa ale znowu jest nas ok. 15 osób, a dokładnie mówiąc Znamy się mało... więc może ja bym powiedział parę słów o sobie -
najpierw. Urodziłem się... urodziłem się w Małkini, w 1937 roku, w
lipcu. Znaczy, w połowie lipca... właściwie w drugiej połowie lipca,
właściwie... dokładnie 17 lipca. No... to tyle może o sobie - na
początek... Czy są jakieś pytania? czyli nas jest 15 osób :) Czy są jakieś pytania? No może nie na tym zdjęciu, bo jest jeszcze druga grupa rowerowa i grupa piesza
Jak widać uśmiechów nie brakuje :)
No i niestety klątwa tego wyjazdu, czyli awarie sprzętu, pierwsza odsłona. Pierwszy cel naszej wyprawy czyli Obri Skaly
A to cześć drugiej ekipy rowerowej na Obri Skaly
Pierwszy techniczny zjazd żółtym szlakiem z Obri Skaly
Konsekwencje pomyłki czyli dodatkowe metry podjazdu :)
Feniks i jego kapcie :) Spotkanie z grupa pieszą na Seraku
Cała ekipa rowerowa nr 1 na Seraku
A tutaj "efekt patyka" na czerwonym szlaku w Emi rowerze. Czyli trzecia awaria w tym dniu :) Jak się okazało, dzisiejsza trasa była rozgrzewką przed dniem następnym, gdzie pierwsze skrzypce zagra pogoda.
Wyruszyliśmy ze Zbyszkiem z Lądka na Przełęcz Lądecką, zjazd do Javornika, potem dojazd do Jesenika "falami dunaju". Po dotarciu do Jesenika (a właściwie jego obwodnicy) odbiliśmy na Belę pod Pradziadem. Zresztą od samego Jesenika nieznacznie pod górę cały czas do dotarcia na serpentyny jakieś 7 km przed Karlova Studanka.Pierwszy szczyt serpentyn to Vidlevsky Kriz,potem zjazd i kolejny podjazd serpentynami na Vidly.Stąd krótki zjazd do przedmieść Karlovej Studanki,gdzie trochę pokrążyliśmy nie wiedząc w którą stronę jechać. W końcu okazało się że prosto główną pod góre, aż do dotarcia pod parking przed podjazdem na Pradziada. I tam bardzo długi podjazd, o nachylaniu 8-9% na długości ok. 8 km .Na samym szczycie kilka fotek, nie weszliśmy na wieżę, bo widoczność była znikoma. Zjazd poniżej do baru na posiłek i szybki zjazd na parking. Tutaj browarek-oczywiście Holba,jeszcze jeden posiłek i powrót tą sama drogą. Opis trasy skopiowany od Zbyszka. Trasa ciężka z dużymi przewyższeniami, fragment podjazdu przed Studanką 12-13 % przez kilometr a całość ok. 10 km. Widoki niestety ograniczone z powodu słabej przejrzystości powietrza ale generalnie i tak warto było, najdłuższa trasa w tym roku.