Atak na Dlouhe Strane ??? udany :)
Pierwszy krotki postój przed wjazdem w teren.
Mgła toważyszy nam od początku ale apogeum osiąga przed Czervenohorskym Sedlem.
Za to w schronisku czeka na nas Holba :)
Po przejeździe przez przełęcz pogoda zdecydowanie poprawia się, nad nami grzmi burza i lekko kropi deszcz, ale to dopiero początek przygód z pogodą. Kawałek dalej pierwsza grupa w składzie Renata i Grzesiek postanawiają zaatakować Pradziada i odłączaja sie od nas. Po zjeździe do Kouty nad Destną i pierwszej próbie udania się w teren na podjazd pod Dlouhe Strane dopada nas intensywna burza która w kilka minut przemacza wszystkich na wskroś. Wracamy do Kout gdzie w knajpie przy dolnej stacji wyciągu przekąszamy drobny obiadek i suszymy ciuchy w słońcu które wraca na dobrych kilka godzin.
Tylko Bogdano nie załapał się na fotkę :)
Po obiedzie następuje narada, co dalej robimy ? Po dłuższej debacie grupa dzieli się na dwa zespoły, atakujący Dlouhe Strane, i powracający do Jesenika z powodu spadku morale. W pierwszej grupie zostaje Lea, Bogdano i ja, w drugiej Anamaj, Ryjek, Zibi i Feniks. Niestety, ponieważ straciliśmy ze 2 godziny, musimy wybierać wariant asfaltowy podjazdu na szczyt Dlouhe Strane, na szczęście Bogdano jest zorientowany jak tam jechać i jak wrócić do Jesenika :)
Słynne już różowe rękawiczki :)
Widok na dolny zbiornik elektrowni.
Bogdano w oczekiwaniu na grupę pościgową.
Sesja fotograficzna tuz przed szczytem
A to już na wałach zbiornika, widoczek na Pradziada.
Swoją drogą zbiornik wygląda jak tor do wyścigów samochodowych Indy Car :)
Takie zdjęcie już było, tylko że z inne wysokości
A to już sam szczyt Dlouhe Strane.
Po zjeździe na górną stacje wyciągu rozdzielamy sie na chwile z Bogdano, który jedzie asfaltami do Kout, my zaś zjeżdżamy trasami zjazdowymi do dolnej stacji wyciągu, wrażenia mieszane ze zjazdu bo sprzęt nie na takie hocki klocki, do tego mokro, ślisko i błotniście, zjazd wiec mocno asekuracyjny ale bezpieczny :) ...raczej
Jeszcze tylko dość długi, ale równy podjazd pod przełęcz Czervonohorskie Sedlo, która odwiedzamy dzisiaj drugi raz.
Kilka kilometrów przed przełęczą wjeżdżamy w mgłę, która miejscami konia by udusiła, toważyszy nam ona do końca, temperatura spada do 5 stopni i robi się paskudnie. Jednak zadowoleni z realizacji planu dnia, dojeżdżamy do kwatery, gdzie witani jesteśmy gromkimi ..... gromami, brawami też :)
Dzięki wszystkim za tę wyprawę, a w szczególności Emi i Bogdano z którymi udało mi się zdobyć szczyt Dolhe Strane.