Po zakończeniu zajęć sportowych wybraliśmy się a Arturem na Kralicki Śnieznik, trasa po trawersie którym jechaliśmy większa paczka w lipcu zeszłego roku. Okazało się że Anamaj w tym samym dniu pomykała samotnie po tym trawersie powtarzając trasę sprzed roku:). Pozdrawiam Cię Aniu, pewnie niewiele brakowało żebyśmy się spotkali na trasie :) Widoki z trawersu przepiekne, zdjęcia robione niestety telefonem, ale cóż, lepsze takie niż żadne. Podjazd z Dolni Morawa > Pod Klepacz szczególnie zapamiętam, niecałe 2 km, ponad 200m w górę tyle ze asfaltem, w terenie takie nachylenia nie robią aż takiego wrażenia pomimo że wyciskają z człowieka więcej prądu.
W zasadzie to w relacjach Lei, Zibibikera, Ryjka, Feniksa, Merlina i Ani - Tomek się ociąga tak jak ja, wszystko zostało już opowiedziane, atmosfera wspaniała, dużo śmiechu i dobrego humoru. Widać, że łączy nas wspólna pasja, jest to rower i jazda na nim po górach. Fajnie jest spotkać się w takim towarzystwie i razem realizować swoje marzenia. Dziękuje Wszystkim za wspólnie spędzony czas, świetną trasę i wspaniałą zabawę. Do zobaczenia wkrótce na kolejnych wypadach. Mam już wstępny plan na fajna trasę po Górach Stołowych (polskich i czeskich), liczę, że Ryjek(pewnie niczym go nie zaskoczę) nie pogniewa na mnie jeśli coś ciekawego zaplanuję. Kilka zdjęć które udało mi się zrobić dodam mam nadzieje niebawem.
Trasa maratonu w Stroniu Śląskim, jak zwykle kondycyjnie ciężka, na podjeździe pod Przełęcz pod Śnieżnikiem poważny kryzys, ból kolki i pleców, czułem się fatalnie, zresztą plecy rypały mnie już do końca maratonu, technicznie w porównaniu do Karpacza łatwo, choć na jednym zjeździe dwie podpórki i w końcówce w kamiennym leju poniosło mnie w bok i musiałem zejść.