Bialskie wg Ryjka czyli ....

Niedziela, 9 listopada 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
czyli...... sms od Ryjka w sobotę wieczorem, jedziemy jutro z Anią w Bialskie, jedziecie?. Narada, telefony do Babci, Cioci, Wujka itd. OK jedziemy, spotykamy się o 9 w Stroniu Śl. Myślę sobie, Ryjek planuje trasę w Bialskich to pewnie będą szerokie szutry i jeszcze szersze asfalty :) i jeszcze szersze i jeszcze :) rozważam nawet czy nie wziąć sztywniaka :) Spotykamy się w umówionym miejscu i startujemy.  Kilka kilometrów asfaltu i wbijamy się w teren, pierwszy cel, wieża na Czernicy. Kilometr przed celem zaczynają się pierwsze schody, czyli wpychanie rowerów na szczyt, cel osiągamy po 15 minutach, gadki szmatki z turystą filozofem, parę fotek na wieży, pięknych widoków w morzu mgieł kontemplowanie i ruszamy dalej, ciekawy zjazd z Czernicy czerwonym szlakiem, ślisko i dużo korzeni ale udaje się zjechać, Smerfy prowadzą pod koniec :) Teraz transfer, faktycznie szutro-asfaltami w okolice granicy, tam jeżdżąc po pograniczniku grzęźniemy w błocie i wodzie, buty namakają tam prowadzącym, aż docieramy do Paprska, krótka przerwa na izotoniki i dalej w drogę. Albo ja się przesłyszałem albo Ryjek się pomylił ale mówił chyba coś o Postawnej, mi z traku wynika że byliśmy na Travnej Horze, może to wina izotonika? przedzieramy się wiec podmokłymi singlami, woda i błoto skutecznie utrudniają jazdę, w pewnym momencie wjeżdżam w kałuże która wyglądała na płytką, przednie koło wpada po oś, a ja wyskakuję z roweru przez kierownicę prosto w grzęzawisko błotno-trawiaste. Anka widziała tą akcje i podobno wyglądało to komicznie, gdy nagle zniknąłem w ułamku sekundy :) Bogdan - znikający punkt :))). Po drodze zdobywamy jeszcze Brouska, gdzie Ryjek zabiera kamyka do domowego skarbca, pytałem go i stwierdził, że nie ma kamieni ani z Jasnej ani z Jeleniej Góry, pora nadrobić te zaległości Ryjosławie :) W drodze na Smrk-hranicnik, Anka tworzy historie, czyli również tak jak i ja, sprawdza jak smakuje błoto z poziomu opony rowerowej :) Ubłoceni i głodni zjeżdżamy szybko, ciekawą nawet drogą do Ostrużnej, gdzie atakujemy obiad w fajnej knajpce, którą właściciele utrzymują w klimacie górskim. Po obiedzie ruszamy dalej, zaczynamy od błotnego podjazdu, cisnę mocno, jakoś przejeżdżam te kilkadziesiąt metrów błotnej mazi, słyszę jak łańcuch zgrzyta po kasecie, ale nie zwracam na to uwagi, bo do wypłaszczenia jeszcze kilkadziesiąt metrów, jadę dalej  i po chwili słyszę zgrzyt, staję i widzę, że przerzutka jest wyżej, niż kaseta, o cholera !! pękła śruba mocująca hak przerzutki, ta cholerna śrubka, którą zamówiłem z rowerem i gdzieś zapodziałem w domu, teraz jej oczywiście nie mam i mamy kłopot, do samochodu około 40 km, za godzinę zapadnie zmrok, a my stoimy, szybkie telefony, narada i decyzje, szwagier przyjedzie po Ankę i mnie samochodem, Smerfy jadą dalej rowerami do Stronia. Żegnamy się z Anią i Ryjkiem, po rozpięciu łańcucha, bez napędu zjeżdżamy do głównej drogi w Ostruznej. Szwagieros przybywa z odsieczą po grubo ponad godzinie, która spędzamy przy kawie w restauracji pełnej instrumentów muzycznych i kobiecych aktów .... hmmmm :),  i odwozi nas do Stronia. Tak kończy się dla nas ta eskapada, na parkingu w Stroniu stoi "szerszeń z miską na wodę" Ani, po telefonie wiemy, że niedługo dojadą do celu. Pomimo awarii sprzętu, wypad zaliczam do bardzo udanych, świetne szlaki, techniczne ścieżki, których się nie spodziewałem po Ryjku :), On chyba też się nie spodziewał po sobie, woda, błoto, krew i łzy, no prawie :), klimatyczna pogoda w ciekawych i pustych górach, wspaniałe, jak zawsze towarzystwo, super atmosfera, było świetnie, dziękuję Wam za ten dzień. Jedynie szkoda, że planowane na wtorek, wariackie zjazdy po Broumovskich Stenach, będę musiał pokonywać na sztywnym rowerze dla Małych ludzi na 26 calowych kółkach :)))) sorry ale nie mogłem się powstrzymać, taki żenujący żart prowadzącego:)))

Co tak machacie?, zaraz nie będzie Wam tak do śmiechu :)))

Zmieścisz się Ryjku w obiektywie, zmieścisz

Pierwsze szerokie szutry...

Jaka zadowolona ? "Będzie Pan zadowolony":)

Na wieży na Czernicy a poniżej zjazd z tejże góry.

Dwa Smerfy, w sumie to Smerfetka i Smerf :) ale nie Papa :)

Drużyna Smerfów kolejny raz w akcji :)

O joj, jak ciężko, butki mokre a zapasowych skarpetek brak :) w drodze na Travną hore

dalej lecimy szutrami :)

Na Brousku

Kamyczek do domku sobie wezmę:)

(fot. Anamaj) Zdjęcie kilka sekund po moim spotkaniu z trawą, wodą i błotem, chyba wyglądam na zadowolonego :)

Tak się tworzy historię, tak się tworzy historię ....

Dalszy ciąg szerokich szutrów i jeszcze szerszych asfaltów :)



Była sobie śrubka do haka :(

Kto wie co fotografowałem ??? :)
Pełna Galeria


Komentarze (8)

Ale liczba przygód podczas jednego wyjazdu. Super się czytało. Pozdrawiam!

Greger 16:12 poniedziałek, 17 listopada 2014

Przyznaję się, że po sobotniej rozmowie z Tobą przez telefon zmodyfikowałem trochę trasę tak, żebyście mieli to co lubicie (kamienie, korzenie, noszenie). Z drugiej strony nie było tego wiele, dzięki czemu z Anią nie ucierpieliśmy za bardzo. Szkoda, że wycieczka zakończyła się awarią roweru, wspólny przejazd nocą przez lasy mógłby być dla Was nowym miłym doświadczeniem :P

ryjek 20:39 niedziela, 16 listopada 2014

No to pojechaliście... i pochodziliście. Widać po zdjęciach, że mokro i mgliście było. Najważniejsze, że humory dopisywały i wszystkim się podobało ;)

grzess 21:40 środa, 12 listopada 2014

Przezabawnie wyszła Ci relacja :)))) Początkowo zastanawiałem się o jakie smefry chodzi, później już zauważyłem :D
Złośliwość przypadku że śruba którą kupiłeś, zgubiła się a obecna się trochę skróciła :) oczywiście pocztą już do Ciebie leci nowa :)
Fajna wyprawa i mimo przeciwności losu, mieliście kilka nowych, ciekawych doświadczeń jak efektowne loty przez kierownicę połączony z kąpielą błotną :)
Pozdrower!!!!

z1b1 11:58 środa, 12 listopada 2014

A mnie jeszcze rozbawiła do łez rozmowa Ani z Ryjkiem, gdy namawiała go do biegówek, a zwłaszcza jak sobie wyobraziłam Ryjka w takiej sytuacji - po prostu wyobraźnia poszalała - to naprawdę byłby zabawny widok i bardzo, bardzo, bardzo bym chciała to zobaczyć. A generalnie też się uśmiałam z tej relacji.

ankaj28 17:01 poniedziałek, 10 listopada 2014

Czytam i czytam, zastanawiając się z każdym wersem, o jakie Smerfy chodzi ??? Trasa zbyt poważna, żeby brać ze sobą młodszych uczestników ..... . Ale po obejrzeniu zdjęć już wszystko jasne !Jest Smerfetka i Papa Smerf :-) Papa mam na myśli przewodnika, opiekuna grupy - Ryjku najlepiej się w tym sprawdzasz. Co do trasy, chyba zaliczyliście wszystko: błoto, kamienie, korzenie, nie zabrakło też i przygód - tylko pogratulować !

xPATRYCJA 16:45 poniedziałek, 10 listopada 2014

Ale zarąbista relacja !!! Uśmiałam się po pachy !!! Trasę Ryjek wymyślił świetną - była walka z błotem, noszenie roweru, techniczne zjazdy, loty przez kierownicę, dobre piwo i obiad. A przede wszystkim super towarzystwo !!! Szkoda, tej śrubki, bo dalszy ciąg trasy był równie ekscytujący. Nocna jazda przez las, przebiegające drogę sarny, górny leśny bar i czego chcieć więcej !! czekam na powtórkę, do zobaczenia :)

anamaj 15:30 poniedziałek, 10 listopada 2014
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa mpree

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]