Radków

Poniedziałek, 13 października 2014 · Komentarze(2)
Plany z rana były ambitne, ogarnęło mnie jednak wielkie niechciejstwo, jak się okazało może wyszło mi to na dobre. W końcu ruszam na naprawionym Rockriderze sprawdzić czy wszystko ok. Podjazd pod Lisia przełęcz to istna katorga, tętno stoi w okolicach 155 i nie ma szans na więcej, zjazd do Radkowa, runda przez Bożanow znowó do Radkowa i powrót do Karłowa, teraz to już nawet powyżej 150 nie mogę wejść, czuje jedno wielkie ogarniające mnie zmęczenie. Najwyraźniej kilka ostatnich rowerowych dni a pewnie i cały sezon wymęczyło mnie już mocno, pora odsapnąć kilka dni od roweru :)

Wyścig Leśniczego + powrót przez Góry Orlickie

Niedziela, 12 października 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wyścig Leśniczego Spalonej Górnej Vol. 13, trasa ta sama, czyli wyścig na zapalenie płuc, ale chyba nie o to w tym wyścigu do końca chodzi, to chyba ma być spotkanie kolarskiego amatorskiego światka na wspólnym ostatnim wyścigu w roku. Ściganie jednak odchodziło ostre, po starcie honorowym gdzie zostałem prawie na końcu peletonu widzę, że w tym tempie dojadę ostatni, wrzucam wiec wyższe biegi i pędzę. Ostatecznie z czasem 49:06 dojeżdżam na metę 63 na 182 zawodników i 23 w kategorii na 69, czyli wszystko w normie :) może ze 2 minuty bym urwał gdybym przez ostatnie 3 dni się pooszczędzał rowerowo a nie nabijał ponad 200 kilosów, ale to tylko gdybanie.
Powrót za to planujemy większa ekipą, chłopaki z Proal Cylkon Kudowa planują powrót przez Góry Orlickie, chętnie dołączamy sie z Anka do 6 os. ekipy. W zasadzie skończyło się na tym że jako lepiej obeznany pokazałem im trasę po szczytach Gór Orlickich, większość z nich była tam po raz pierwszy a na Annerskim Vierchu nie był nikt z nich :) Więc pojechaliśmy ze Spalonej przez Mostowice, Czerwoną Wodę na Annerski Vierch.  Dalej po szczytach Gór Orlickich docieramy na Wielka Destnę, terenowy zjazd na Masarykowa Chatę i dzida na Orlicę. Chłopaki wybrali zjazd czerwonym choć kilkukrotnie proponowałem alternatywny zielony połączony z zielonym z Jelenia do Zimnych Wód. Jak się okazało znali tylko początek, ten najbardziej techniczny zjazdu czerwonym z Orlicy. Przejazd przez las czerwonym okazał się dość niebezpieczny z dwóch względów, zbyt ciasno zjeżdżaliśmy a po drugie deszcze wymyły kilka dużych jarów, dwa z nich zaliczyłem przy dużej prędkości ale jakoś szczęśliwie wybrnąłem z opresji. Końcówka zaskoczyła ich wszystkich bardzo mocno, siedem osób zapie...... z prędkością ponad 60 km/h po łące, bezcenne i niepowtarzalne wrażenie :) Na ostatnim zdjęciu będzie Anka jadąca po rzeczonej łące, innych nie złapałem, za szybko było :) Dzięki chłopaki za towarzystwo, super z Was paczka, następnym razem pokażę Wam najlepsze moim zdaniem zakątki Broumovskich Sten :)




Dzień trzech cudów :)

Sobota, 11 października 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Mocno zmęczony poprzednim dniem jednak zdecydowałem się ruszyć 4 litery, piękna pogoda za oknem, lekka namowa Anki, i jedziemy. Forsować się dzisiaj nie będę, więc tempo przyjmuje Ankowe co jak widać dało dobre skutki :) trasy opisywać dokładnie nie będę bo jest opisana w relacji jw :) Co do tych 3 cudów to dwa pierwsze faktycznie dotyczą Anki: po pierwsze zjechała z Grodźca czerwonym szlakiem co dla wielu posiadaczy cojones nie jest takie oczywiste, bo ściana jest prawie pionowa i de facto ciężej tamtędy zejść niz zjechać a znam takich co tamtędy jeszcze nie zjechali pomimo że twierdzą, że mają cojones :) Po drugie, Anka podjechała z Kulina na Przełęcz pod Grodźcem, też trzeba mieć spore zaparcie, bo odcinek może 500 m ale nachylenie stałe  ok 20% i więcej po błocie i luźnych kamieniach. Gratuluje Ci Anno tych wyczynów, zadziwiasz mnie coraz bardziej, jestem pełen uznania!!! i po trzecie, już nie rowerowo, kopacze piłki wygrali prawdopodobnie cudem z Niemcami 2:0. Wrzucam filmik o którym pisała Anka i kilka fotek





Śnieżnik

Piątek, 10 października 2014 · Komentarze(4)
Sam nie spodziewałem się że w październiku pogoda i chęci pozwolą na tak długie trasy. Prognozy w czwartek są świetne, załatwiam wiec wolne w pracy i wymyślam sobie wjazd na Śnieżnik, miała być inna wersja podjazdu, szlakiem czerwonym rowerowym, ale może innym razem :) Rano gdy widzę że nic pewnie nie zobaczę z tego Śnieżnika trochę kurwica mnie trafia, ale jak już postanowione to jadę. Ruszam z poślizgiem czasowym o 8:40, spokojnie dojeżdżam na Zieleniec, tak żeby sobie utrudnić:) i widzę przewalające się przez stoki chmury, słońce też się pojawia wiec może nie będzie tak źle. Zjazd przez Lasówkę do Bystrzycy i jestem w Międzygórzu, Złote Izo kończę o 12 i wtedy zmieniam koncepcje podjazdu, czerwony innym razem, teraz tak jak już dwa razy w tym roku wjeżdżałem. Pogoda dalej do kitu a ławeczkowi gawędziarze nie wróżą nic dobrego ale byli chyba lekko zamroczeni :). Na 1100 metrów wysokości chmury zaczynają ustepować słońcu i zaczyna się coś pięknego. Rzadko zdaża się z góry obserwować chmury, a na dodatek jak nigdy na Śnieżniku cisza, zero wiatru, można siedzieć, sączyć piwko i podziwiać widoki :) Ok. 14 ruszam jednak w dół, do domu daleko a trasa jeszcze dość spora do pokonania. Kolejny raz skutecznie zjeżdżam całość ze Śnieżnika - chwalipięta :) i grzeje czerwonym szlakiem przez Żmijowiec do Przełęczy Puchaczówka - nie jestem pewien. Na zjeździe spod Schroniska mijam kilku rowerzystów, teraz zastanawiam się czy może jednym z nich nie był Bogdano ale przy ponad 50km/h nie przyglądałem się za bardzo. Zjazd przez Idzików, Pławnicę do Bystrzycy po asfalcie - nuda. Podjazd z Bystrzycy na Spaloną też uznałbym za nudny, gdyby nie to, że ciężko mi szedł już ten podjazd, głodny z obolałym tyłkiem od siodełka, cóż lekka frustracja mnie ogarniała, za to przed Spaloną znów wyjechałem z chmur i mogłem podziwiać piękne widoki. W schronisku miła Pani w 10 minut przyrządziła mi placek zbójnicki, który prawdopodobnie jeszcze szybciej zjadłem :). Po takim posiłku ociężale ruszam do Mostowic, nie mam już siły na żadne dodatkowe kombinacje na trasie a dodatkowo dzień powoli się kończy, odpalam oświetlenie i przez Zieleniec, Cihalke, Lewin ok. 19 docieram do domu. Bardzo udany dzień, zmęczenie ogólne olbrzymie ale zadowolenie jeszcze większe, trasa najdłuższa w tym roku i to kiedy? październik!!! W domu okazuje się że wyszło ponad 2800 przewyższenia, gdybym wiedział wcześniej ?, jak bym nie spóźnił wyjazdu i przejechał przez Igliczną jak miałem w pierwotnym planie to by się udało, cóż innym razem w jakiś raczej letni dzień.



Skalniak

Czwartek, 9 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Krótka jazda z Anką-relacja i jej koleżanka Kingą. Dziewczyna zaczyna jazdę w terenie wiec wszystko jest dla niej nowe :) Rowerek sprzedali jej przyduży :) i będą pewnie z tego problemy, ale jak na razie ambitnie pomyka w terenie. Tak lekko na zachętę trasę specjalnie nie utrudniałem ale jak mtb to lekko nie może być, wiec na początek lecimy przez Miechy na Lelkową, sucho w ternie i pomimo prac leśnych da się pojeździć. W oczekiwaniu na Panie zjeżdżam sobie niebieskim do Ymca i wracam asfaltem, gdy przybywają, wciągamy się powoli na Blednę Skały skąd ścieżką edukacyjną i czerwonym szlakiem przejeżdżamy przez Skalniaka. Jak zwykle dojeżdżam do "swojego" drzewa", tym razem podejmuje próbę dalszej jazdy, jednak pomimo dwukrotnych ataków nic z tego nie wychodzi, może następnym razem :). Dojezdząmy do Lisiej Przełęczy i spadamy do Ymca, tam pomimo półmroku udaje mi się namówić Panie do przejazdu droga Aleksandra na Pstrążna skąd przez Czermną udajemy się do domu.

Singiel Track pod Smrkiem

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(0)
Po zmaganiach dnia poprzedniego związanych z trasą maratonu i zajęciach w podgrupach wynikających z zakończenia cyklu Bike Maratonu w Hotelu Interferie :), rano pełną ekipą czyli w szóstkę, ruszamy na single pod Smrkiem. Na początku nogi ciężkie jak z ołowiu, tętno powyżej 160 ani drgnie, pot leje się strumieniami a jazdy zero, całe szczeście że dotyczyło to wszystkich :). Po pół godzinie dochodzę powoli do siebie i już jakoś to leci. Zabawa jest przednia pod jednym warunkiem, SPEEEEEED, musi być szybko, bardzo szybko, drzewa mijane na milimetry, ostre do hamowania przed szykanami i zakrętami, zakręty pokonywane w uślizgu tylnego koła a nawet raz w uślizgu przedniego koła :). Trasy po singlach są w zasadzie banalne technicznie, jedynie skoki oraz balans ciałem i rowerem można poćwiczyć, dlatego do dobrej zabawy potrzebna jest prędkość i koncentracja na trasie, bo chwila nieuwagi może być kosztowna.  Niestety czasami zdarzają się błędy, w postaci przestrzelonego zakrętu lub zahaczenia pedałem o grunt, co spowodowało gwałtowne zatrzymanie się roweru i wykatapultowanie jeźdźca ..... na dystans kilku metrów :), bez szkód na ciele i rowerze, niestety podstawka pod licznik się połamała, ale takie straty muszą być wliczone w ten sport :) Kończymy jazdę ok. 14, pozostała nam jeszcze jedna cześć trasy -Zajęcznik, nie ma jednak chętnych na ten fragment wiec sam nie pojadę, wracamy do auta i w drogę do Kudowy. Niestety nikt nie robił zdjęć, a może robili ale puszczali mnie przodem, wiec raczej nie było okazji żeby się załapać :) Weekend zaliczam do bardzo udanych pod względem sportowo-rowerowym, ujeździłem się nieźle szczególnie w sobotę, wyszalałem za to w niedzielę :)

Rozgrzewka

Sobota, 4 października 2014 · Komentarze(0)
Dojazd z kwatery, krótka rozgrzewka i powrót.

Bike Maraton Świeradów 2014 Giga

Sobota, 4 października 2014 · Komentarze(8)
Kategoria Izery, Teren, Zawody
Stało się, pierwszy raz oficjalnie pojechałem Giga na maratonie :). Przyczyn było kilka, przede wszystkim org po raz pierwszy zrobił trasę bez powtarzania pętli mega, czyli inny tylko gigowy odcinek został zafundowany raptem 80 osobom :). Po drugie, kiedy jak nie teraz, pogoda piękna, forma jeszcze nie najgorsza a na pewno wystarczająca żeby przejechać taki dystans i przeżyć, no i mieliśmy jechać z Krzyśkiem razem trzymając tempo słabszego w danym momencie. Start z trzeciego sektora jak zwykle na luzie, początek miałem jednak fatalny, stromy podjazd ok 10 km wykończył mnie strasznie i myślałem że zjadę na mini, Krzychu wyrwał do przodu i tyle było z umowy :(, pojechałem jednak dalej bo mini się nie zhańbię :) do 20 km snułem się po trasie, tabuny ścigantów mnie wyprzedzały a ja odzyskiwałem siły. Na 25 km rozpoczął się podjazd pod Wysoki Kamień, może 1500 m niezłej ściany po kamieniach i sączącym się strumyku. Kawałek walczę na 2 tarczy ale szybko włączam młynek (przydało się 36 zębów na kasecie :) i o dziwo wtaczam się do samego końca, po drodze wyprzedzam z 50 osób które prowadzą rowery a ja jadę!! Satysfakcję miałem olbrzymią, gdy na końcu oglądam się i patrzą a wszyscy w zasięgu wzroku prowadza rowery, ok 50 osób,Yeeees,  przypłaciłem to co prawda bólem pleców ale cóż czasami warto :) właśnie dla tej dzikiej radości podjechania czegoś naprawdę ciężkiego, czegoś co dla 90% bikerów jest nie do wjechania ( ale bufonada ze mnie wyłazi :)) Po zjeździe do Zakrętu Śmierci - pierwsze techniczne fragmenty - ale mało, powoli zaczynam odżywać, delikatnie zaczynam wyprzedzać, plecy tylko lekko dają o sobie znać, wiec na 500 m przed rozjazdem ostatecznie decyduje się na skręt na giga. Dalej jadę swoim tempem i powoli dojeżdżam kolejnych gigantów, odcinek dla gigiwców to świetne single przez lasy, fajne techniczne zjazdy i typowo interwałowa trasa, podjazd, zjazd i tak kilka razy na 20 km. Jadę swoje i ok 45 km dochodzę Krzyśka i za chwile Artura z Cyklon Proal Kudowa, między chłopakami jest spora rywalizacja i walka (pierwsza myśl, trzeba ich pogodzić :), chwilę gadamy, chłopaki podjeżdżają minimalnie wolniej, na zjazdach wiem, że jestem szybszy więc jadę swoje i powoli im odjeżdżam, sorki Krzychu ale 40 km sam jechałem pomimo wcześniejszej umowy :). Zjazdy w lesie dają mi wielka satysfakcję, po drugim już chłopaków nie widzę ani nie słyszę, Arturowi wyją klocki wiec wiem, że zmykam :). Ok. 60 km łączymy się z trasa Mega, nudne szutry i asfalty, ostatni na 70 którymś kilometrze myślałem, że wykończy mnie psychicznie, stromy nie był ale tak monotonny że rzygać się chciało:) Jeszcze tylko zjazd do Świeradowa, końcówka po przyjemnych serpentynach i wjeżdżam na metę!!! Cóż, trudno mi ukryć satysfakcję z faktu dojechania w całości do końca, dodatkowo fakt wyprzedzenia chłopaków też mnie cieszy:) Założeniem było przejechanie tej trasy, ponad 70 km i 2200 przewyższenia raczej nie nastrajało mnie do rywalizacji, ściganie wyszło przy okazji, zresztą jak zawsze na maratonach, podświadomie rywalizacja tkwi w głowie a na maratonach dochodzi do głosu :) Wynik w sumie niezły 42 miejsce na 83 uczestników Giga i 15 w kategorii na 31 w M3. Na mecie okazało się że Arturowi odjechałem prawie 8 minut a Krzyśkowi ponad 10. Dawno nie dałem sobie tak w kość, 4,5 godziny intensywnej jazdy po górach w większości w terenie, bez przerwy, było ciężko ale się udało.
Jedyne zdjęcie jakie na razie znalazłem, jak będzie coś ciekawego to dorzucę.


Trening z Młodymi

Wtorek, 30 września 2014 · Komentarze(0)

Kolega zabiera Wiktora i jeszcze kilka dzieciaków na zawody kolarskie, ponieważ postanowił ich trochę potrenować pojechałem z nimi na pierwszy trening, kilka podjazdów po Górze Parkowej, przejazd trasa wyścigu dla dzieci, rożne przełożenia i techniki jazdy pod górę. Po godzinie wróciliśmy do domu, skąd na szybko ruszyłem z Anką na Pstrążną tą sama ścieżką co dzień wcześniej, szybko zapadające ciemności i brak lampek spowodowały ewakuacje asfaltem do domu. Teraz to już chyba naprawdę był ostatni trening przed weekendowym Bike Maratonem w Świeradowie i Singlami pod Smrkiem :)

Pstrążna-Sawanna

Poniedziałek, 29 września 2014 · Komentarze(0)
Szybka jazda na Pstrażną przez ścieżkę za mostkiem, pewnie wszyscy wiedza o co chodzi :), drogą Aleksandra na Lelkową, zjazd czerwonym do Kudowy i szybko pod Melodię gdzie mieli czekać na mnie koledzy z KKZK, jak się okazało nie poczekali, więc lekko zjeżony pojechałem przez górki do Jerzykowie, Dańczów, Ymcę i asfaltem na Lisią, skręt na Sawannę, zjazd koło klasztoru i przez Dańczów, Jeleniów do domu.  To chyba ostatni trening przed Świeradowem, jak dopisze pogoda i plecy nie będą mnie nap.... od pierwszego podjazdu to zdecyduję się chyba na Giga, tym bardziej, że Krzychu chce jechać wspólnym tempem a po raz pierwszy trasa nie będzie kręcić dwa razy tego samego fragmentu. Organizator w ogóle zapowiada trasę zmieniona w stosunku do lat poprzednich, ciekaw jestem podjazdu pod Wysoki Kamień, miałem okazje iść tam na nogach w zeszłym tygodniu i zastanawiałem się czy może będzie ten fragment na maratonie, okazuje się że będzie :)