Lisia Przełęcz - Zieleniec

Piątek, 12 grudnia 2014 · Komentarze(2)
Ruszając z domu myślałem, że szybko obskoczę standardowa trasę, miałem nawet ochotę założyć nowe slicki, na szczęście nie zdarzyłem zmienmić i pojechałem na terenowych Kratosach. Od połowy podjazdu na Lisia zapanowała zimowa sceneria, zjazd do Dusznik to było lekkie wyzwanie ale jakoś poszło, podjazd do skrzyżowania przed Zieleńcem też jakoś poszedł, mimo ze pod wiatr, bo drogowcy go odśnieżyli, za to od krzyżówki to była już mordęga, 10 cm świeżego rozjeżdżonego śniegu który się topił. Na Zieleńcu spadło w nocy z czwartku na piątek 10 cm świeżego białego, więc warunki narciarskie  zapowiadały się niezłe, nowe niebieskie kanapy już wiszą, ratraki ubijają śnieg - stan na piątek :).  Zjazd z Zieleńca do Cihalki to dalsza walka na śniegu, zamiast 60 km/h to w porywach 20, przód ucieka tył, odjeżdża, niezły trening techniki jazdy :) cieszyłem się, że zostałem na terenowych oponach, bo bym chyba wracał na piechotę do domu na tych slickach.  Za Cihalką było już ok i jakoś wróciłem do domu.


Szczeliniec Wielki

Wtorek, 2 grudnia 2014 · Komentarze(4)
Wchodząc w niedzielę na Szczeliniec Wielki żółtym szlakiem od Pasterki, tak ok. 100 m przed włączeniem się szlaku w schody prowadzące na Szczeliniec, zauważyłem, że z boku do ścieżki dołącza szlak niebieski, trochę mnie to zastanowiło? skąd ten szlak idzie i czy jest przejezdny? W głowie zakiełkował mi już plan na wolny wtorek. Około 12, we wspomniany wtorek, wysyłam do Anki sms o treści "Jadę na Szczeliniec, jak nie odezwę się do 15 wzywaj GOPR" Odp. "Będziesz wspinał się z rowerem?" Czyli uznała to za żart :) Jakoś mnie to nie zniechęciło, ruszam po oblodzonym asfalcie na Słoneczną, zjazd do Jerzykowie W. to balet na lodzie, oj marnie widzę ten plan, do Karłowa nie dojadę a co dopiero wyżej?, trochę tracę wiarę w realizację planu, jednak w Dańczowie lód z drogi znika i spokojnie docieram do Ymki. Od tego miejsca na asfalcie leży cienki śnieg, jednak jest to dużo przyjemniejsza jazda niż po lodzie, dojeżdżam do Karłowa, podjazd do schodów, czerwonym w prawo do asfaltu na Pasterkę i po chwili docieram do szlaku niebieskiego. Trzeba spróbować, dziesiątki razy tamtędy przejeżdżałem, ale jakoś nigdy nie wpadłem na pomysł wjazdu na ten szlak. Ruszam do góry po ukrytych pod śniegiem kamolach, hehe, toż to mój żywioł :) Ujechałem może ze sto metrów i po jeździe, zaczynam kawałek prowadzić, po 200 metrach mam ochotę wracać, ale kuszony ciekawością i pocieszany przez garmina że jestem na 860 metrach, postanawiam jeszcze kawałek do zakrętu podejść, tak od zakrętu do zakrętu i po kolejnych ok. 200 metrach widzę żółty szlak, a kawałek dalej schody. Wiem, że z tego miejsca nie ma 600, tylko może 60 schodów do schroniska :) Cóż, byłem zawsze sceptycznie nastawiony do wnoszenia roweru na Szczeliniec, nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale gdy zwietrzyłem okazje to szlag trafił moje opory, zapier.... z tym rowerem po schodach jak Sruś Pędziwiatr. Po chwili byłem pod Schroniskiem na Szczelińcu, kilka fotek i jeszcze ze 20 schodów na szczyt i punkt widokowy, tam kolejne szybkie foty i powrót pod schronisko, trochę powalczyłem na ścieżce do schroniska, trochę ponosiłem, od połączenia szlaków ze schodami podejmuje próbę zjazdu, w zasadzie 80 % poszło, na jednym wielkim kamolcu, z powodu zbyt niskiej prędkości przycinam zęby w korbie, ale jakoś wracam do asfaltu. Teraz jeszcze tylko przejazd przez łąki pod Szczelińcem i powrót asfaltem do domu. Wiem, wiem, teraz prawdopodobnie fala krytyki mnie zmiażdży, jedna falę miałem po powrocie do domu, zima, góry, ślisko, zimno, itd... drugą teraz, gdy to piszę, chwalisz się i oczekujesz oklasków :( Nigdy nie zamierzałem wbijać się na Strzeliniec z rowerem, ba, wręcz byłem krytykiem idei wnoszenia roweru po kilkuset schodach, jednak gdy zwietrzyłem okazję do zdobycia tego szczytu? hmmmm, nie chciałem odpuścić :) Gdy przypomniałem sobie, jak targaliśmy przez kilometr rowery na Czernicę, żeby zobaczyć nowa wieżę, to moje 500 metrów noszenia i kilkadziesiąt schodów to w sumie Pan Pikuś :).
Pełna galeria






Lisia Przełęcz - Zieleniec kolejny raz

Środa, 26 listopada 2014 · Komentarze(0)
Plan na Broumovsko nie wypalił :(, zimno było i ogólna niechęć mnie ogarnęła, jednak szkoda mi było wolnego dnia przebimbać bez rowerowej jazdy, więc zebrałem się jakoś i pojechałem na Lisia Przełęcz, Duszniki-Zdrój, Zieleniec. Temperatury nie rozpieszczały, na starcie 3, na Lisiej 1 a na Zieleńcu -3, zmarzłem w stopy i dłonie. W trakcie jazdy przypomniałem sobie, że zeszłej zimy jak już się zebrałem na rower, to za radą Merlina, jeździłem w rękawicach narciarskich, trochę głupio mi się w związku z tym zrobiło, bo okrutnie nabijałem się z rękawic Emi, podczas ostatniego wyjazdu w G. Bardzkie. Sorry, zwracam honor :)

Niebieskim szlakiem po G. bardzkich

Niedziela, 23 listopada 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
W zasadzie wszyscy już coś napisali o tej wyprawie, więc niewiele mogę już dodać, faktycznie jak na koniec listopada to frekwencja dopisała, 8 jeźdźców na swych maszynach pojawiło się na miejscu zbiórki zarządzonej przez "Emi wracającej z nart" w Kłodzku na parkingu pod dworcem. Tylko Ryjosław wiedział, chyba? co nas czeka na żółtym szlaku na Górę Kłodzką, typowo interwałowe podjazdy połączone z podejściami, które być może byłyby do wjechania w środku sezonu bez liści na szlaku, ale w tych warunkach i formie, sorry, już jest jesień :) Z Góry Kłodzkiej dalej podążaliśmy niebieskim szlakiem, cały czas góra-dół a do tego lodowaty wiatr, kilka fajnych zjazdów, szczególnie jedna ściana, na której zrywałem wszystkie liście tylnym kołem i modliłem się, żeby przód mi się nie zblokował :) szczególnie utkwiła mi w pamięci. Z przełęczy Łaszczowa, szybko zjeżdżamy po błocie i kałużach, w których szczególnie Kuba, funduje sobie maseczkę błotną na twarzy, zaoszczędzi na spa chłopak :) Mina Ryjosława, jak zobaczył jak się biedak zapaskudził błotkiem na zjeździe, bezcenna .... jak płatności Mastercardem :). Mocna wyrypa pod kapliczkę i zjazd też był ciekawy, widziałem tam kilka efektownych lotów w wykonaniu niektórych uczestniczek wyprawy :) dajesz już radę Pani Wściekła na podejściach :). Za punktem widokowym zarejestrowaliśmy u Zbycha, że jakieś węże przebiły mu przednią dętkę, w sumie jest to dość rzadka sytuacja, snake na przodzie?, choć mi też już się zdarzyła w tym sezonie. Po wypędzeniu gadzin ze zbychowskiej opony, zjechaliśmy do Barda na obiad. Powrót wykonany był już tradycyjnie dla tych Gór, czyli czerwonym rowerowym na Przełęcz Łaszczową i świetnym zajazdem przez Boguszyn na łąki przed Kłodzkiem. Tam Ania wykonała podobno zdjęcie roku!!! faktycznie świetne ale nie będę taki, nie podkradnę jej tej foty :) odsyłam do relacji pozostałych uczestników wycieczki, gdzie można je zobaczyć, a co, taki będę :) Cóż, była to prawdopodobnie ostatnia wspólna wycieczka w tym sezonie rowerowym w bikestatsowej ekipie, a pewnie jedna z ostatnich w ogóle w tym roku. Może to jeszcze za wcześnie na podziękowania a może nie?, jednak chciałbym w tym miejscu Wszystkim serdecznie podziękować,tym którzy byli zawsze, często jak i czasami na wspólnych wyjazdach, za wspólnie przejeżdżone setki albo i tysiące kilometrów,  wiele wspaniałych chwil spędzonych w górach, kilogramy uśmiechów, tony żartów, i tak ogólnie za świetny sezon, oby kolejny był równie ciekawy jak TEN!
Kilka fotek z wycieczki
PS. Feniks jeszcze wiedział co nas czeka na żółtym szlaku, ale ....... nie powiedział :)



Pełna galeria

Jesienne zimne brrrrBrrrrroumovsko

Piątek, 21 listopada 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
W końcu Zbychowski przybył w moje rejony, w celu pokonania kilku delikatnych skałek w okolicach Broumowskich Sten. Od razu zaznaczam, że wykorzystałem kilka zdjęć Zbycha bez jego zgody i wiedzy :) Temperatury nas nie rozpieszczały, na rasie wciąż trwał spór czy już jest - czy jeszcze +, woda w kałużach nie zamarzała wiec śmiem twierdzić że było na +. W zasadzie to powtórzyliśmy trasę z Broumowskich Sten z 11.11. Tym razem doszedł jeszcze asfaltowy podjazd z Kudowy do Karłowa i powrót tą sama  trasą,  który w lecie zazwyczaj zamieniam na terenowy podjazd pod Lelkowa i endurowaty przejazd przez Skalniaka, kto jechał to wie o co chodzi :) Tak więc trasa przebiegała przez 3 z 4 zjazdów na BS, o których wciąż się rozpisuje ) sprawiają mi one jednak nadal niesamowita radość i satysfakcję z ich pokonania, wiec będę je zdzierał puki mi się nie znudzą a pewnie nie nastąpi to zbyt prędko, bo w naszych rejonach ciężko znaleźć lepsze kwiatki :) BS to mój ulubiony kawałek świata dostępny na wyciągnięcie ręki:)  W sumie to jeszcze na początku listopada nie sadziłem, że będę tam jeszcze w tym sezonie, a już w ogóle nie śniłem, że w listopadzie będę tam 3 razy, a może 4 jeśli jutro tez tam pojadę :) a taki mam niecny plan. Mam nadzieje Zbychowski, że trasa Ci się podobała i zobaczyłeś jakieś nowe ciekawe miejsca, do których z przyjemnością powrócisz w niedalekiej przyszłości. Dzięki Zbychu! było świetnie!! Kilka zdjęć pokaże nasze zmagania:)


Pełna Galeria

Grodziec-Borova-Iraszkowa 3

Poniedziałek, 17 listopada 2014 · Komentarze(0)
Tym razem na Grodziec wjechałem przez Leśną dawno nie odwiedzanym przeze mnie asfaltem, fragmenty o ponad 20% nachyleniu dały mi w kość, ale jakoś sie wdrapałem. Z Grodźca czerwonym na Ludową i na Jelenia, skąd zjechałem sobie do Jawornicy, drugi stromy asfalt na Jerzykowice Małe, Taszów, Borova, przejazd niebieskim i żółtym nad Piekłem i Olsenką, podjazd na Iraszkową, zjazd niebieskim i asfaltowy powrót przez "czeską ścieżkę", Czermną do domu. Oj, poczułem dzisiaj na korzennym zjeździe z Iraszkowej różnice, miedzy sprawnym Foxem a słabo chodząca Torą, myślałem że ręce mi wyrwie z barków :) Za to pogoda sprzyjała, w przeciwieństwie do niedzieli :(, gdzie ze względu min. na fatalne prognozy, musieliśmy odwołać eksplorację Strefy MTB ze świdniczanami. Faktycznie dzień był paskudny i decyzja trafna. Pozdrowienia i do zobaczenia w G. Bardzkich :) No i pękło mi dziś 8k przebiegu w tym roku, może nie widać tego w statystyce bo kilka wpisów jeszcze brakuje.



Taszów-Piekło

Sobota, 15 listopada 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Przejażdżka z Anką przez Taszów, Borową, niebieskim do Piekła i powrót asfaltem przez Nachod do domu. Wiatr skutecznie utrudniał dziś jazdę, do tego Anka osłabła na powrocie więc snuliśmy się prędkością spacerową do domu :)


Błędne Skały

Środa, 12 listopada 2014 · Komentarze(2)
Szybka jazda po pracy. Na fali wczorajszych udanych zjazdów postanowiłem zjechać sobie czerwonym szlakiem z Lelkowej do Kudowy. Dużo liści skutecznie zasłaniało większość kamieni, ale pomimo tych przeszkód i słabo pracującej Tory wszystko poszło dobrze choć na sporo mniejszej prędkości niż zazwyczaj :)



Wariackie Broumovsko :)

Wtorek, 11 listopada 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
W zasadzie pomysł na wyjazd był Emi, trasę ja pozwoliłem sobie zaplanować :). Na trasie przewidziałem cztery najciekawsze moim zdaniem zjazdy na Broumowskich Stenach, prowadzą tędy najcięższe wyścigi w Czechach typu MTB Trilogy czy Really Sudety MTB, zapewne nie znam wszystkich zjazdów w BS ale te warte są uwagi:))) Udało się nam zrealizować trzy z zaplanowanych czterech zjazdów, po prostu dzień się skończył. Przebieg trasy i super relację można znaleźć tu - Relacja Emi, Relacji Anki jeszcze nie ma :(
Uczestnicy:
Anka - drugi sezon w MTB, trzeci raz w BS, niedoświadczona ale ambitna, wciąż poprawiająca swoje umiejętności :) marzy żeby zjechać "telewizory", aluminiowy rower typu full 26
Emi - trochę :) jeździ na rowerze (jakieś 12 tys. rocznie) ale w sumie niewiele w terenie :), miażdży te asfalty, ale techniki i zaciętości to nie można jej odmówić, sztywny kabronowy rowerek 26 cali
Kuba - również drugi sezon, pasjonat grawitacyjnych odmian MTB, szybko opanował zjazdy, ociąga się na podjazdach :) trochę szalony, aluminiowy 27,5 cala endurowaty full
Bogdan - ??? kulam się trochę, psuje rowery, krzywię obręcze, urywam haki i śrubki je mocujące:),z techniką na zjazdach na bakier:(, tym razem na sztywnym aluminiowym rowerku 26.
Urywając w niedzielę śrubkę od haka, miałem obawy co do tej wycieczki, tak przyzwyczaiłem się do 29 calowego fula, że nie wyobrażałem sobie tych zjazdów na sztywniaku, przed startem z parkingu ogłaszałem wręcz, że na trudnych momentach będę znosił rower :(. Sam chyba za bardzo w to nie wierzyłem, inni uczestnicy jak wynika z relacji też chyba nie :). Osobiście widziałem jedną wariatkę, która na sztywnym rowerku przejechała już to wszystko ale nie sądziłem że i mi to będzie dane. Jednak już na pierwszym tkz. uskoku poszło jak z płatka, prawa strona uskoku, która optycznie wydaje się trudniejsza jest naprawdę fajna do zjechania, lubię jeździć po duuużych skałach :). Emi kolejny raz poleciała lewą stroną, Kuba za mną prawą i poprawił lewą, Anka, jeszcze nie teraz ale pewnie niedługo też da radę. Drugi zjazd nie miał aż tak dużych trudności wiec wszyscy elegancko zjechali, choć nie powiem, ręce na tych kamiennych pralkach dostały, bo moja Tora niestety słabo już chodzi w ciężkim terenie. Po przerwie posiłkowo-opatowej na Pasterce nadszedł czas na zaliczenie tkz. telewizorów, tradycyjnie towarzystwo wysłało mnie na pierwszy ogień, a może sam się wysłałem ?, już nie wiem:). Po sukcesie na uskoku, bardzo chciałem też i to przejechać, no cóż, jak coś idzie to na 100% :), zadowolony obserwowałem jak zjeżdżają Emi i Kuba, płynnie i bez problemów, no i największa sensacja tego dnia, ta która marzyła żeby to przejechać :) z gracją tancerki baletowej, oczami pełnymi strachu ale szczęśliwa na dole, Anka :) Zaskoczony byłem tym faktem, chyba równie co zdziwiony, ale teraz powiem "moja szkoła". Gratuluję Ci tego zjazdu, bo nie tacy chojracy, nie na takich maszynach, wymiękają na tych skałach i grzecznie prowadzą rowerki, a tu proszę, trzecia próba i wyszło!!! Duże gratulacje również dla Kuby, rower rowerem, ale jechałeś tamtędy pierwszy raz !!! i wszystko poszło gładko, ja nie mam takiego bilansu otwarcia:) . Emi nie gratuluję, bo po pierwsze, już to kiedyś robiłem, a po drugie, dla niej to już kaszka z mleczkiem :) Jeszcze tylko spostrzeżenie co do roweru. Tak się przyzwyczaiłem do jazdy fulami, że nie wyobrażałem sobie tych zjazdów na sztywniaku, tak, tak, widziałem ale nie wierzyłem, że ja też to zjadę na sztywnym 26. Zapomniałem po prostu, że ważniejszy w tym wszystkim jest jeździec a nie rower i przy otwartej głowie i szczypcie umiejętności wszystko można zjechać nawet na składaku :) wiem, wiem, bez przesady :). Chciałem jeszcze złożyć reklamacje do ekipy, nie mam żadnych zdjęć na  zjazdach, czuję sie dyskryminowany i szykanowany :) A tak na serio, to wielkie dzięki dla Was wszystkich za ten wspaniały dzień, było fantastycznie, oby wiecej takich wyryp było przed nami, bo Strefa MTB i wiele innych tras czeka!!!.
Jeszcze kilka fotek z tego dnia, pełna galeria na dole.

(fot.Lea)

Dziewczyny na uskoku!!!

(fot.Lea)

Wszyscy na Bożanowskim Spiczaku

Kuba i Anka na telewizorach

PEŁNA GALERIA

Bialskie wg Ryjka czyli ....

Niedziela, 9 listopada 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
czyli...... sms od Ryjka w sobotę wieczorem, jedziemy jutro z Anią w Bialskie, jedziecie?. Narada, telefony do Babci, Cioci, Wujka itd. OK jedziemy, spotykamy się o 9 w Stroniu Śl. Myślę sobie, Ryjek planuje trasę w Bialskich to pewnie będą szerokie szutry i jeszcze szersze asfalty :) i jeszcze szersze i jeszcze :) rozważam nawet czy nie wziąć sztywniaka :) Spotykamy się w umówionym miejscu i startujemy.  Kilka kilometrów asfaltu i wbijamy się w teren, pierwszy cel, wieża na Czernicy. Kilometr przed celem zaczynają się pierwsze schody, czyli wpychanie rowerów na szczyt, cel osiągamy po 15 minutach, gadki szmatki z turystą filozofem, parę fotek na wieży, pięknych widoków w morzu mgieł kontemplowanie i ruszamy dalej, ciekawy zjazd z Czernicy czerwonym szlakiem, ślisko i dużo korzeni ale udaje się zjechać, Smerfy prowadzą pod koniec :) Teraz transfer, faktycznie szutro-asfaltami w okolice granicy, tam jeżdżąc po pograniczniku grzęźniemy w błocie i wodzie, buty namakają tam prowadzącym, aż docieramy do Paprska, krótka przerwa na izotoniki i dalej w drogę. Albo ja się przesłyszałem albo Ryjek się pomylił ale mówił chyba coś o Postawnej, mi z traku wynika że byliśmy na Travnej Horze, może to wina izotonika? przedzieramy się wiec podmokłymi singlami, woda i błoto skutecznie utrudniają jazdę, w pewnym momencie wjeżdżam w kałuże która wyglądała na płytką, przednie koło wpada po oś, a ja wyskakuję z roweru przez kierownicę prosto w grzęzawisko błotno-trawiaste. Anka widziała tą akcje i podobno wyglądało to komicznie, gdy nagle zniknąłem w ułamku sekundy :) Bogdan - znikający punkt :))). Po drodze zdobywamy jeszcze Brouska, gdzie Ryjek zabiera kamyka do domowego skarbca, pytałem go i stwierdził, że nie ma kamieni ani z Jasnej ani z Jeleniej Góry, pora nadrobić te zaległości Ryjosławie :) W drodze na Smrk-hranicnik, Anka tworzy historie, czyli również tak jak i ja, sprawdza jak smakuje błoto z poziomu opony rowerowej :) Ubłoceni i głodni zjeżdżamy szybko, ciekawą nawet drogą do Ostrużnej, gdzie atakujemy obiad w fajnej knajpce, którą właściciele utrzymują w klimacie górskim. Po obiedzie ruszamy dalej, zaczynamy od błotnego podjazdu, cisnę mocno, jakoś przejeżdżam te kilkadziesiąt metrów błotnej mazi, słyszę jak łańcuch zgrzyta po kasecie, ale nie zwracam na to uwagi, bo do wypłaszczenia jeszcze kilkadziesiąt metrów, jadę dalej  i po chwili słyszę zgrzyt, staję i widzę, że przerzutka jest wyżej, niż kaseta, o cholera !! pękła śruba mocująca hak przerzutki, ta cholerna śrubka, którą zamówiłem z rowerem i gdzieś zapodziałem w domu, teraz jej oczywiście nie mam i mamy kłopot, do samochodu około 40 km, za godzinę zapadnie zmrok, a my stoimy, szybkie telefony, narada i decyzje, szwagier przyjedzie po Ankę i mnie samochodem, Smerfy jadą dalej rowerami do Stronia. Żegnamy się z Anią i Ryjkiem, po rozpięciu łańcucha, bez napędu zjeżdżamy do głównej drogi w Ostruznej. Szwagieros przybywa z odsieczą po grubo ponad godzinie, która spędzamy przy kawie w restauracji pełnej instrumentów muzycznych i kobiecych aktów .... hmmmm :),  i odwozi nas do Stronia. Tak kończy się dla nas ta eskapada, na parkingu w Stroniu stoi "szerszeń z miską na wodę" Ani, po telefonie wiemy, że niedługo dojadą do celu. Pomimo awarii sprzętu, wypad zaliczam do bardzo udanych, świetne szlaki, techniczne ścieżki, których się nie spodziewałem po Ryjku :), On chyba też się nie spodziewał po sobie, woda, błoto, krew i łzy, no prawie :), klimatyczna pogoda w ciekawych i pustych górach, wspaniałe, jak zawsze towarzystwo, super atmosfera, było świetnie, dziękuję Wam za ten dzień. Jedynie szkoda, że planowane na wtorek, wariackie zjazdy po Broumovskich Stenach, będę musiał pokonywać na sztywnym rowerze dla Małych ludzi na 26 calowych kółkach :)))) sorry ale nie mogłem się powstrzymać, taki żenujący żart prowadzącego:)))

Co tak machacie?, zaraz nie będzie Wam tak do śmiechu :)))

Zmieścisz się Ryjku w obiektywie, zmieścisz

Pierwsze szerokie szutry...

Jaka zadowolona ? "Będzie Pan zadowolony":)

Na wieży na Czernicy a poniżej zjazd z tejże góry.

Dwa Smerfy, w sumie to Smerfetka i Smerf :) ale nie Papa :)

Drużyna Smerfów kolejny raz w akcji :)

O joj, jak ciężko, butki mokre a zapasowych skarpetek brak :) w drodze na Travną hore

dalej lecimy szutrami :)

Na Brousku

Kamyczek do domku sobie wezmę:)

(fot. Anamaj) Zdjęcie kilka sekund po moim spotkaniu z trawą, wodą i błotem, chyba wyglądam na zadowolonego :)

Tak się tworzy historię, tak się tworzy historię ....

Dalszy ciąg szerokich szutrów i jeszcze szerszych asfaltów :)



Była sobie śrubka do haka :(

Kto wie co fotografowałem ??? :)
Pełna Galeria