Wchodząc w niedzielę na Szczeliniec Wielki żółtym szlakiem od Pasterki, tak ok. 100 m przed włączeniem się szlaku w schody prowadzące na Szczeliniec, zauważyłem, że z boku do ścieżki dołącza szlak niebieski, trochę mnie to zastanowiło? skąd ten szlak idzie i czy jest przejezdny? W głowie zakiełkował mi już plan na wolny wtorek. Około 12, we wspomniany wtorek, wysyłam do Anki sms o treści "Jadę na Szczeliniec, jak nie odezwę się do 15 wzywaj GOPR" Odp. "Będziesz wspinał się z rowerem?" Czyli uznała to za żart :) Jakoś mnie to nie zniechęciło, ruszam po oblodzonym asfalcie na Słoneczną, zjazd do Jerzykowie W. to balet na lodzie, oj marnie widzę ten plan, do Karłowa nie dojadę a co dopiero wyżej?, trochę tracę wiarę w realizację planu, jednak w Dańczowie lód z drogi znika i spokojnie docieram do Ymki. Od tego miejsca na asfalcie leży cienki śnieg, jednak jest to dużo przyjemniejsza jazda niż po lodzie, dojeżdżam do Karłowa, podjazd do schodów, czerwonym w prawo do asfaltu na Pasterkę i po chwili docieram do szlaku niebieskiego. Trzeba spróbować, dziesiątki razy tamtędy przejeżdżałem, ale jakoś nigdy nie wpadłem na pomysł wjazdu na ten szlak. Ruszam do góry po ukrytych pod śniegiem kamolach, hehe, toż to mój żywioł :) Ujechałem może ze sto metrów i po jeździe, zaczynam kawałek prowadzić, po 200 metrach mam ochotę wracać, ale kuszony ciekawością i pocieszany przez garmina że jestem na 860 metrach, postanawiam jeszcze kawałek do zakrętu podejść, tak od zakrętu do zakrętu i po kolejnych ok. 200 metrach widzę żółty szlak, a kawałek dalej schody. Wiem, że z tego miejsca nie ma 600, tylko może 60 schodów do schroniska :) Cóż, byłem zawsze sceptycznie nastawiony do wnoszenia roweru na Szczeliniec, nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale gdy zwietrzyłem okazje to szlag trafił moje opory, zapier.... z tym rowerem po schodach jak Sruś Pędziwiatr. Po chwili byłem pod Schroniskiem na Szczelińcu, kilka fotek i jeszcze ze 20 schodów na szczyt i punkt widokowy, tam kolejne szybkie foty i powrót pod schronisko, trochę powalczyłem na ścieżce do schroniska, trochę ponosiłem, od połączenia szlaków ze schodami podejmuje próbę zjazdu, w zasadzie 80 % poszło, na jednym wielkim kamolcu, z powodu zbyt niskiej prędkości przycinam zęby w korbie, ale jakoś wracam do asfaltu. Teraz jeszcze tylko przejazd przez łąki pod Szczelińcem i powrót asfaltem do domu. Wiem, wiem, teraz prawdopodobnie fala krytyki mnie zmiażdży, jedna falę miałem po powrocie do domu, zima, góry, ślisko, zimno, itd... drugą teraz, gdy to piszę, chwalisz się i oczekujesz oklasków :( Nigdy nie zamierzałem wbijać się na Strzeliniec z rowerem, ba, wręcz byłem krytykiem idei wnoszenia roweru po kilkuset schodach, jednak gdy zwietrzyłem okazję do zdobycia tego szczytu? hmmmm, nie chciałem odpuścić :) Gdy przypomniałem sobie, jak targaliśmy przez kilometr rowery na Czernicę, żeby zobaczyć nowa wieżę, to moje 500 metrów noszenia i kilkadziesiąt schodów to w sumie Pan Pikuś :). Pełna galeria
Komentarze (4)
Pomysł fajny i może trochę szalony,to liczy się wynik. I myślę że tak źle z tym GOPRem by nie było - zawsze byłaby kolejna frajda. Rozumiem że korba straciła parę gram skoro zęby się ukróciły na schodach - też mam o dwa mniej :) Zdjęcia bajka - najbardziej podoba mi się oszroniona skała - 5 zdjęcie od dołu,choć reszta też super.Najlepszy jest kontrast pogodowy jak wyjeżdżałeś i dotarłeś na miejsce :) Nie ma jak nie oprzeć się pokusie :))) Pozdrower!!!
Nie dość, że samochwała, to jeszcze skarżypyta :) A tak poważnie to wybacz, że TYM RAZEM nie wpadłam w zachwyt nad twoim pomysłem, bo znam cię nie od dziś i wiem, kiedy robisz coś dla głupich popisów nie wiadomo przed kim i po co. Nie byłoby ci tak do śmiechu (mi tym bardziej), gdyby naprawdę GOPR cię stamtąd musiał ściągąć. A skoro raczyłeś się podzielić na blogu moją prywatną opinią na ten temat, to również tutaj ci odpowiadam: STANOWCZE NIE DLA NIEPOTRZEBNEGO RYZYKANCTWA - nie żyjesz tylko dla siebie i swojej pasji, masz jeszcze nas.
No tak. Trochę się uśmiałam z tego pakowania roweru na Szczeliniec, ale... sama prawdopodobnie w przyszłym sezonie to zrobię w celu typowego zaliczenia szczytu do Korony. Więc tak w sumie to zazdroszczę, choć w takich warunkach - ryzykant z Ciebie :-) Za to zdjęcia z trasy genialne przywiozłeś!