Trasa przez Jerzykowice, Czermną, Słone, Piekło, Olesnice w Orlickich Horach, Lewin Kł. Poza tym że wzdłuż rzeki ok 0 stopni, to zimy nie widać, może w nocy spadnie jakiś śnieg? :) .
Pierwsza jazda w nowym roku, praktycznie po miesięcznej przerwie od roweru. Trasa asfaltowa, tradycyjna czyli Lisia przełęcz, Duszniki, Zieleniec, Cihalka, Lewin, Kudowa, rower został w serwisie u Krzyśka z którym zresztą dzisiaj jeździłem. Czuć zimę w nogach, szczególnie na pierwszym podjeździe, gdzie za szybko wchodziłem w zbyt wysokie dla mnie tętno na którym nie dojechałbym do szczytu, podjazd pod Zieleniec od Dusznik za to poszedł gładko i przyjemnie z ostrym finiszem do skrzyżowania Lasówka-Zieleniec.
Tradycji stało się zadość i jak co roku udałem się w grudniu na Zieleniec, trasa tradycyjna przez Cihalkę, na odcinku od schroniska do przejścia ekwilibrystyka rowerowa ale dojechałem, powrót już ósemką bo zaczęło robić się ciemnawo i jak najszybciej chciałem dojechać do domu. Bezcenne są miny narciarzy i pieszych na widok rowerzysty na śniegu :). Przy kamieniu R. pierwsze ślady biegówkowiczów, chociaż wydawało mi się że śniegu trochę jeszcze za mało, na portalu na biegówkach pisali że na górze jest już 30 cm śniegu, a to już starczyłoby na pierwsze biegi.
Do Oleśnicy w Orlickich Horach, Lewin, Kudowa. Do Oleśnicy było OK, trochę wiało ale dało się jechać, bez SPD noga ucieka czasem z pedała ale da się jechać. Na powrocie biała droga, a od Lewina zadyma śnieżna, tak że pomimo oświetlenia bałem się jechać ósemką i wybrałem wariant po chodniku. W butach trekingowych nogi nie marzną, za to problem z dłońmi na zjeździe, membrany nie pomagają i palce kostnieją.
Szaro, buro i ponuro dzisiaj w Kudowie, ale najważniejsze, że nie pada deszcz. W tej sytuacji ruszyłem na pętlę asfaltową przez Karłów, Duszniki, Zieleniec, Olesnicę, Lewin, Kudowę, Czermną i do domu. W Karłowie i na Zieleńcu ,mgła na 30-50 metrów ograniczała widoczność, a wilgotność pewnie bliska 100%. Zimno i nieprzyjemnie ale ważne że udało się pokręcić :)
Plan był inny ale też wyszło ciekawie, przez górki, do Jeleniowa, Dańczów i drogą równoległą do 8 pod wiadukt w Lewinie, Kocioł, Olesnice w Orlickich Horach, kawałek żółtym -nowość, skręt ostro w górę i wylądowałem na łąkach przed Pańska Górą, wjazd po łąkach, nachylenie ponad 20%, porywisty silny wiatr - bezcenne :). Dalej jak już przebrnąłem te łąki, w lesie pojechałem granicznikiem do Cihalki(PG) po drodze zahaczając o Krzyż Pokutny. Tam już asfalten do Zieleńca i zielonym na Orlicę, zjazd czerwonym do pierwszego asfaltu i powrót na Cihalkę, kawałek przed Skrzydlatymi skręt w zanikającą drogę leśną, odnalazłem jednak zielony szlak i nim zjechałem przez Zimne Wody do Lewina. W Jeleniowie obok kościoła widziałem wcześniej drogę, w którą postanowiłem wjechać, liczyłem że odnajdę jakąś ścieżkę biegnącą od Lewina po wale biegnącym wzdłuż DK 8 przez cały Jeleniów. Niestety nic z tego nie wyszło, najeździłem się po zaoranych polach uprawnych, dojechałam prawie do Szubienicznej i nic nie znalazłem, poza masą patyków i liści na skraju lasu, gdzie liczyłem na jakąś dróżkę. Powrót po polach nie należał do najprzyjemniejszych, zły na siebie pognałem szybko do domu, a po objedzie jeszcze wyjazd na myjnię. Wiatr dzisiaj w wyższych partiach gór był strasznie mocny, czasami odnosiłem wrażenie, że zaraz porwie mnie z rowerem a wtedy miałbym rowelotnię :).
Zaciągnąłem dzisiaj Ankę na Sawannę, z Kulina już samemu pojechałem do przełęczy nad Leśną i dalej na Grodziec, zjazd pionowym czerwonym do aż do Zielonego Ludowego, dalej poszukiwania jakiejś drogi żeby trafić na żółty do Jawornicy, po drodze spotkanie z wielkim burkiem, który niestety nie przepuścił mnie przez drogę, musiałem zawracać i szukać drogi po łąkach. W końcu odnalazłem szlak i przez Jawornicę, Lewin dojechałem do Kudowy, szybka myjnia i do domu.
Dzisiaj postanowiłem jak najwięcej trasy poprowadzić po niebieskich szlakach. Po dojechaniu do Olesnicy w Orlickich Horach wjazd na niebieski, którym dotoczyłem się Pod Sedlonowski Vrch, ciężki podjazd po błocie, śliskich kamieniach i liściach spowodował że od połowy wybrałem alternatywny asfalt, od Sedlonowskiego czerwonym przez Bukaczkę na Masarykową Chatę i później powrót na Orlicę, powyżej 900 metrów n.p.m, deszcz i silny wiatr który szybko przegonił mnie na dół, czyli zjazd moim ulubionym czerwonym do Oleśnicy. Dalej czerwonym po asfalcie do Dlouche i niebieskim do Borovej, tam wjazd w teren dalej niebieskim szlakiem, którym ostatnio jechaliśmy, z tym że teraz w przeciwnym kierunku. Zjazdy niebieskim z Iraszkowej spoko, ale fragment wcześniejszy, ciężka sprawa w takich warunkach, ślisko i niebezpiecznie, więc zjazd asekuracyjny z jedną nogą na podparciu, a ścieżka otaczająca Kozi Hrbet "fantastico".
Dalszy ciąg poszukiwań nowych tras, dzisiaj szlak niebieski na Iraszkową chatę, raczej do zjeżdżania niż podjeżdżania ale w planie na przyszłą trasę już ujęty :).
Inny fragment do noszenia ale będzie do zjeżdżania :) Szczególnie przypadł nam do gustu odcinek za Piekłem który wije się po zboczu nad Olesenką płynąca do Piekła.
Dalej dotarliśmy szlakami do miejscowości Borowa z której postanowiłem odnaleźć drogę której wczoraj odszukać się nie udało, tym razem pełen sukces, poszukiwana ścieżka była dosłownie 5 metrów obok drogi którą wczoraj przejechaliśmy. W nagrodę zostaliśmy zdobywcami góry Borowa
Z Borowej zjazd przez Taszów , Kocioł, Lewin Kł. i powrót do domu, w Taszowie towarzyszył nam nastrój niczym z filmów grozy, mocny wiatr, zacinający deszcz i tak to wyglądało