Zaległości czas zacząć nadrabiać, a że jest ich ze 25 więc wpisy będą krótkie :) Trasa zaproponowana przez Emi pod wpływam treningów przez zawodami EMTB. Wiedziałem z grubsza co mnie czeka ale jednak rzeczywistość przerosła moje przeczucia. Pierwsze dwa Oesy które przejechaliśmy podcieły mi lekko skrzydła, po prostu rower mnie się nie słuchał na tych melafirach. Lekka gleba na początku ustawiła mnie już odpowiednio więc ryzyko schowałem tym razem do kieszeni. Myślę jednak, że następnym razem już na Strivie będzie lepiej :)))). To jeszcze kilka fotek
W poszukiwaniu nowych ścieżek, które zauważyłem podczas sezonu zimowego biegając na nartach, ruszyłem na Anensky Vrch. Tradycyjnie dojechałem do Zieleńca asfaltem przez Olesnice-Cihalkę, z uwagi na planowany spory dystans i dość późny wyjazd z domu. Zielonym szlakiem wjechałem na Orlicę i czerwonym udałem się na Masarykową Chatę i Wielką Destnę. Tutaj zaczęły się poszukiwania. Z WD wypatrzyłem nową ścieżkę, która jednak po kilkuset metrach zmieniła się w strumyk (fot.2) niestety nie obyło sie bez noszenia roweru, ale niewiele, może z 300 m :). Po dotaszczeniu roweru do asfaltu, dalsza ścieżka była już przejezdna, dzięki temu zaliczyłem nowe szczyty G. Orlickich - Jelenka 1083 m.n.p.m., i Koruna 1101 m n.p.m.(fot.3), fot.4 - zjazd z tego szczytu do Pod Homoli. Dalej już asfaltowo do Peticesti i czerwonym szlakiem na Anensky Vrch przez Komari Vrch. Powrót to zbadanie od Mezivrsi - Komari, drogi po której biegła trasa biegowa do Peticesti i powrót Pod Homoli również trasą biegową, którą zataczaliśmy pętlę na biegówkach. Teraz trasą biegówkową pod WD, zjazd terenem do Masarykowej i powrót czerwonym szlakiem na Orlicę. Teraz pozostał już tylko zjazd czerwonym do Olesnicy i powrót asfaltami przez Lewin do Kudowy. W zasadzi plan zrealizowałem, nowe ścieżki zbadane i zaliczone, trasa miała być tylko trochę dłuższa, jednak za późno wyjechałem z domu.
Zachciało mi sie pojechać znowu do Srebrnej Góry, tym razem dojeżdżam rowerem najkrótszą możliwą asfaltowa drogą czyli 47 km. Plan był taki, żeby przejechać wszystkie 3 czarne trasy w SG, zaczynam od A, ponieważ tydzień temu jechaliśmy A1 to chciałem sprawdzić co jest na wersji A, w mojej ocenie A1 jest lepszy. Wracam na górę i teraz czas na B, fajnie, szybko, sucho, jedno miejsce mnie zaskoczyło, kilka skoków, kilka objazdów, jak dla mnie po ostatnim nietrafionym skoku trochę wąsko, ale to pewnie moje subiektywne wrażenie. Teraz czas na trasę C, tak jak z A wybieram wariant bez 1, okazuję się że jest to po prostu ominięcie twierdzy, w pewnym momencie trasy się łącza i już jadę C1. Tym razem zjeżdżam bez przystanku ale na ostatnich 300 m tylny hamulec się kończy i na ostatnich dwóch skoczniach mam czachy w oczach:) udało się jednak. Tym razem ja zaliczam debiut w ochraniaczach przyniesionych na chwile z pracy, a zamówione G-formy nadal płyną u juesej :) W porównaniu do rychlebów, trasy są jakby mniej płynne za to bardziej strome, nawierzchnia wydaje mi się trudniejsza bo nie jest tak wyrównana i przygotowana jak na RS ale czy to jest ich wada? raczej nie jest, po prostu jest trochę trudniej bo na trasach zalega sporo luźnych kamieni (B) i pałętających się patyków. Dużo frajdy i zabawy można zasmakować na tych zazdach. Tylko ten asfaltowy powrót na Przełęcz Srebrną za trzecim razem dobijał mnie już maksymalnie, ale cóż, żeby zjechać najpierw trzeba wjechać lub wejść. Tutaj rychlebski podjazd dr. Wellesem jest jednak dużo ciekawszy i wjechanie go w całości też daje dużo satysfakcji. Powrót do Karłowa ta samą trasą, tam spotykam Ankę i lecimy na Ymcę, asfaltem na Lelkową (na terenowy podjazd nie mam już siły) i czerwonym szlakiem zjeżdżamy do Kudowy. Oj, to była bardzo ciężka dla mnie, ale jeszcze bardziej udana trasa!!!
Sezon na Rychlebach czas zacząć, wiec zaczynamy. Ekipa spora: 2 Anki, Kuba, Zibi, debiutant Tomek vel Karol vel Święty :) i ja, kilkoro wariatów jednak brak :) W zasadzie to robimy dwie rundy, pierwsza to jazda po czarnej ścieżce Wales i zjazd zielonymi trasami na dół. Na pierwszym odcinku zjazdowym 3 gleby, Zibi spada w otchłań skał, Tomek twierdzi, że głowę ma twardszą niż skały i próbuje nas o tym przekonać, ja po skoku nie trafiam w ścieżkę i ląduje bokiem w jakiejś dziurze pełnej kamieni i patyków. Niestety straty w ludziach spore, wstrząs mózgu Tomka, ręka do amputacji Zbyszka i rozwalony fakjuk mej ręki i kilka lżejszych ram, nie psuja nam zbytnio humorów, jedziemy dalej! Nie będę ukrywał, że na tę część zjazdu to skoków miałem już dość. Drugie koło to już Super Flow, zabawa na 100%!!! Jeszcze tylko mała gleba Anki J. i kończymy te zawody, a w zasadzie to Anamaj, Zibi i Święty po obiedzie jada na jeszcze jedno kółko, reszta pakuje zabawki do aut i wrotki do domu. Pomimo strat w sprzęcie i na ciele, wyjazd w rychleby jak zawsze jest super przygodą i miło będzie jeszcze kilak razy tego roku odwiedzić te ścieżki.
Początkowy plan był na okolice W. Sowy i Kalenicy, jednak za sugestią Emi i Kuby padło na Srebrna Górę. Docieramy tam samochodami i jest nas aż 3 szt. czyli Anka, Kuba i ja. Niestety pogoda pokrzyżowała nam trochę plany, na pierwszym kółku czyli trasa A/A1 lekko padało co zbytnio nie przeszkadzało. Za to na drugim kole czyli trasa C/C1 zaczęło zdrowo lać, co spowodowało, że przemokliśmy na wskroś. Zrobiło się niebezpiecznie ślisko, tak że w pewnym momencie hamulce zaczęły odmawiać posłuszeństwa a klocki hamulcowe nieprzyjemnie śmierdzieć spalonym materiałem ściernym :) W tych warunkach bez kilku gleb się nie obyło, jednak bez większych konsekwencji, Anka zadebiutowała w ochraniaczach na rolki ale w sumie takie lepsze niż żadne! Po przejechaniu dwóch pętli wycofujemy się z realizacji trasy B, będzie po co wracać. Generalnie to traski bardzo mi sie podobają, jest bardzo szybko, w wielu miejscach stromo i to bardzo:), pogoda nie dała nam wycisnąć wszystkiego z tych ścieżek ale potencjał tkwi w nich duży jest w nich czad żeby nie powiedzieć flow. Chwała twórcom tych singli za trud jaki włożyli w wykonanie tych tras i pomysł, bo poprowadzenietras po wałach i fosach starej twierdzy to naprawdę super pomysł. Jest tam klimat!!! A tak to wyglada na fotach
Rodzinny wyjazd na ognisko do Batorówka, Wiktor pomimo ogólnej niechęci, jakoś zmobilizował się na niedziele i pokazał swoje możliwości. Na podjeździe pod Karłów, niemal cały czas jechał przed Anką, w terenie cisnął jeszcze mocniej, tak że w Batorówku byliśmy bardzo szybko. Na miejscu ognisko pod wiatą, kiełbasa z ogniska smakowała mi tak jak bym nie jadł jej z 5 lat, myślę że Ance i Wiktorowi również bo "jak to si mówi - uszy im się trzęsły :)" Wracając zaliczamy Radkowskie Baszty, oj dawno tam nie byłem, popędzani przez kolegów Vincenta :) lecimy asfaltem na Ymcę, Wiktor podjeżdża niebieskim szlakiem do skalnego podjazdu, co wywiera na nas duże wrażenie, drzemie w nim potencjał!!. Z Lelkowej zjeżdżamy zielonym rowerowym szlakiem do Kudowy, na którym Młody pędzi za mną jak dziki :) Dzięki, To był świetnie spędzony dzień!!
Tym razem grupę śmiałków objeżdżających Broumovsko stanowiły dwie Anie, Zbychu i ja. Akcja miała odbyć się w piątek ale z powodu mojego przeziębienia i fatalnej prognozy pogody, wypad przełożyliśmy na sobotę, dzięki. Plan tradycyjny: telewizory i uskok plus nowości czyli zjazd żółtym do Bożanova i absolutny hit sezonu czyli zjazd z Hvezdy. Przed Bozanovem spotykamy Mariusza z kolegą Wojtkiem, którzy towarzyszą nam na podjeździe niebieskim szlakiem na Machovski Krzyż, spotykamy sie jeszcze później na piwku w Americe :) Walczymy skutecznie z podjazdami i zjazdami, niestety tym razem nie miałem dnia dzika :), zjazdy żółtym i z Hvezdy zaliczone za drugimi podejściami, Anki i Zbych walczą równie dzielnie, każdy w miarę swoich możliwości!! Jak to mawiają prastarzy kolarze :), najważniejsze są chęci i motywacja!!! Mam nadzieje, że trasa pomimo że była ciężka technicznie i kondycyjnie, dostarczyła Wam, tak jak i mi, dużo satysfakcji i radości z jazdy po Broumovsku. Pełna galeria
W ramach pomocy przy organizacji I GP Kudowa, po oprowadzałem z Woytasem dzieciaki po trasie wyścigu. Startowała Anka, Wiktor i Mateusz, miejsce Wiktora nieznane, poza pierwszą trójką, ale walczył jak lew, Anka była bezkonkurencyjna :) Mati pragnął zwyciężyć :) Później pojechałem na trasę porobić trochę fotek.