Brak pomysłu na trasę zaowocował wjazdem na Grodczyn, ruiny zamku Homole i Orlicę. Zazwyczaj tak to jest, że najciekawsze trasy powstają spontanicznie, bez pomysłu ruszyłem w stronę Zieleńca, w Jeleniowie pomyślałem, że może przez Dańczów pojadę, i w ten sposób dojechałem do Kulina, tam skręciłem na tkz. sztajfe do Leśnej. Na szczycie skręciłem w stronę Grodczyna i dojechałem pod wierzę TV, prawie pionowy zjazd czerwonym szlakiem i dalej w stronę Zielonego Ludowego, po drodze postanowiłem zaatakować ruiny zamku Homole, kawałek taszczenia roweru a dalej na młynku na szczyt, ruin już niewiele zostało raptem jeden murek i kawałek ściany, ale byłem tam ostatnio w czasach szkolnych wiec warto było. Dalej zjazd czerwonym szlakiem do Dusznik, w pewnym momencie wjechałem w błoto prawie po ośki, no może po tarcze :). Z Dusznik na Zieleniec starą-nową drogą, w pewnym momencie postanowiłem skręcić pod wyciąg numer 5 na Zieleńcu, ten najniżej a zarazem najfajniejszy na Zieleńcu. Kawałek taszczenia maszyny i dalej po stokówce i starym asfalcie dojechałem do Zieleńca. Szlakiem wjechałem na Orlicę i szalony zjazd czerwonym szlakiem do Oleśnicy, pierwszy raz w tym roku :) miodzio. Dalej już standardowo, Lewin, Jeleniów, Kudowa, myjnia i do domu.
Jak wychodziłem z domu było 33C w cieniu, postanowiłem jechać max na 160 Hr pod Karłów, w zasadzie w tym upale to wiele więcej bym już nie wycisnął z siebie. Po drodze spotkałem dwóch kolegów, jeden zjeżdżał a drugi wjeżdżał na Karłów. Z tym wjeżdżającym zabrałem się na górę, nie dał się jednak namówić na mój wariant trasy, wolał cisnąc asfaltami, wiec kawałek za Lisia musiałem wrócić i samemu pocisnąć w teren. Zjechałem w stronę Łężyc szlakiem rowerowym i dalej w stronę Szczytnej, skręciłem jednak w lewo i po podjeździe na tkz. patelni wyjechałem na Sekstansie. Dalej zieloną trasa rowerową dojechałem do Batorówka i dalej zielonym udałem się w stronę Pasterki. Na Pasterce postój w Szczelince, gdzie nadal przebywa Ania z Wiktorem w ramach wycieczki szkolnej III klasy. Po dłuższej przerwie zjechałem szlakiem do Ostrej Góry żeby wrócić do Karłowa, częściowo asfaltem a większość Zielona Droga pod Błędnymi Skałami. Z Karłowa powrót już asfaltem do Kudowy, Czermna i do domu. W lesie w górach temperatura dawała żyć a nawet jakoś jechać.
Na Pasterkę i powrót do Kudowy, wyjazd rano o 10 powrót o 22. Brałem udział w wycieczce klasowej Wiktora jako opiekun i postanowiłem chociaż tyle na rowerku pośmigać.
Upał.... w słońcu do 40 stopni, na podjazdach myślałem że się stopię, w cieniu w okolicach 30 stopni C. Z domu tradycyjnie przez lewin Olesnice, Cihalke do Zieleńca. Przy kamieniu czekał już Artur i razem wtoczyliśmy sie na Orlicę i po czerwonym szlaku na W. Destnę. Tam ze wzglęgu na upał decydujemy że jednak starczy i wracamy na Masarykową, zimny Primator wspaniale smakował. Zjazd po stokach do Zieleńca i każdy pojechał w swoja stronę. Wróciłem tą samą trasą do Kudowy i przez Słone, czeska ścieżkę i Czermną do domu. Złamałem siodełko-kolejny wydatek rowerowy, pękł drut i siodło do wymiany.
Bardzo fajny maraton zorganizowany przez Lincoln Electric i gminę Bielawę. Fakt, że nie lubię jeździć na okrążeniach w tym przypadku nie miał znaczenia, wręcz na drugim kole trasa była pusta i zjazd do Bielawy dał mi naprawdę dużo zabawy. Niestety nie ustrzegłem się wywrotki, mea culpa, tak się nie jeździ, wyprzedzanie w wysokich koleinach to mój duży błąd, popełniony zresztą już drugi raz na maratonach, może w końcu się nauczę, żeby poczekać te kilka sekund jak się skończy koleina. Gleba była bolesna i obcierek dużo, ale szybko wstałem i ruszyłem dalej. Generalnie imprez bardzo udana, trasa fajna poza pierwszymi 6 km na obu kółkach, wynik w miarę dobry. Open M 29/61, M3 8/18
Z domu przez Czermną na Bukowinę, Lelkowa, Błędne Skały, po Skalniaku ścieżką edukacyjną, a dalej czerwonym, Lisia Przełęcz-właściwa, LP asfaltowa, zjazd droga 100 zakrętów do Kudowy.
Wyjazd z Wojtkiem i Krzyśkiem. Asfaltem do Jeleniowa i przez Dańczów do skrętu na czerwony turystyczny szlak którym dojechaliśmy przez Leśną na Grodczyn, stromy zjazd z Grodczynu i dalej na Zielone Ludowe, Słoszów, Łężyce podjazd szlakiem na Karłów, tam rozstaliśmy sie, chłopaki pojechali doi domu a ja zjechałem do Karłowa, Pasterka, pokręciłem sie chwile po lesie w okolicach Pasterki, powrót do Czarciego Kamienia i czerwonym pod wejście na Szczeliniec, zjazd do Karłowa, Lisia Przełęcz, Ymca, szlakiem na Lelkowa Kopę, zjazd zielonym do Jakubowic i dalej przez Miechy do Kudowy, myjnia i do domu.
Z domu przez Lewin Kł., Oleśnice i Destne w Orlickich Horach, podjazd z Destnej starym asfaltem pod Sedlonowski Wierch i dalej czerwonym szlakiem na Serlich, Wielka Destna i starym asfaltem po szczytach Gór Orlickich, aż do Anerskiego Wierchu. Stamtąd zjazd przez Czarną Wodę do Orlickiego Zahori/Mostowice i przez Lasówkę, do Zieleńca, Cihalka, Oleśnicę, Lewin, Kudowa, Czermna i do domu. Zrobiłem kilka zdjęć z wieży widokowej na Anerskim Wierchu, dodam je przy okazji.
Wyjazd z Wiktorem do Piekła na niedzielna przejażdżkę, dystans ok. 35 km, zaliczone dwie burze ale raczej bez strat w ludziach. Kilka wyjazdów po mieście na zakupy i inne takie tam duperele.
To nie był mój dzień, po około 10 km na pierwszym korku okazało się że lewy but mi się nie wypina, spowodowało to kilka upadków na bok, bo zazwyczaj jest tak, że leci się na te stronę gdzie akurat coś nie działa. Po kilku próbach musiałem jechać z lewą noga nie wpiętą, okazało się że jedna śruba wypadła a druga też już była blisko i blok obracał się na jednaj śrubie. Do tego dużo schnącego i wciągającego błota, powodowało że jazda była słaba. Na ok. 40 km/h zaliczyłem mocną glebę, bokiem poleciałem w krzaczory i głową uderzyłem w coś twardego, na szczęście kask zrobił swoje, ma wgniecenie z boku, ale łeb cały, trochę oszołomiony pozbierałem się i ruszyłem dalej, jakoś doturlałem się do mety, trochę poobijany i pościerany ale w sumie zadowolony z ukończenia. Wynik tym razem słaby: Open 200/319 kończących plus 40 z defektami nie kończących M3 80/121