Wypad z Ryjkiem w Góry Orlickie, za wiele nie zjeździliśmy ale za to obaj poznaliśmy jakieś nowe fragmenty tras rowerowych,ścieżek, lub szlaków w Górach Orlickich. Tradycyjnie z domu przez Lewin, Olesnice do Zieleńca, tam przy kamieniu czekał już Ryjek, wjazd zielonym szlakiem na Orlicę i dalej czerwonym na Masarykową Chatę, po Primatorze :) i wjazd na Wielką Destnę ścieżka od drugiej asfaltowej agrafki. Zjazd niebieskim szlakiem od asfaltu na Biedrichowke czy jakoś tak, bardzo fajny zjazd po którym miałem przyjemność jechać pierwszy raz. Kawałek asfaltem i odkrytą przeze mnie w zeszłym roku szutrówką w okolice skrętu z Zieleńca na Duszniki. Tam żegnamy się z Ryjkiem i każdy jedzie swoją trasą do domu. Ja wracam tą samą trasą którą jechałem na Zieleniec, po drodze w Olesnicy koło knajpy widzę zaparkowany rower, ale jaki rower, nie mogłem się powstrzymać żeby nie pstryknąć parę zdjęć, a oto jedno z nich. Więcej fotek prawdopodobnie w relacji Ryjka. Dzięki Ryjek za świetny wypad.
Tradycyjne kółko asfaltowe kręcone najczęściej jesienią lub wiosną gdy warunki pogodowe są słabe, tym razem przed pracą postanowiłem te kółko przejechać przy pięknej lipcowej pogodzie. Kudowa - Karłów - Łężyce - Duszniki - Zieleniec - Cihalka - Olesnice - Lewin - Kudowa - Czermna - dom
Jazda w czwórkę na Hwezdę, początkowo spokojnie, później kilka małych górek mocniej, wjazd na Hwezdę i powrót przez Suchu Dul, Panski Kriz, Rerisny, Ostrą Górę, Karłów do Kudowy drogą 100 zakrętów.
Pierwsza jazda po remoncie Rockridera, wymiana kasety, łańcucha, środkowej tarczy z przodu, serwis amora, wymiana supportu, łożysk w obu kołach, kółek w przerzutce, linek i kilka pierdół. Że rower ten ma mieć przeznaczenie głównie na asfalt taka więc trasę przejechałem. W domu na Lewin, Olesnice, Cihalka, Zieleniec, Lasówka, Mostowice, Orlickie Zahori, Wielka Destna, Pilsner pod WD (pychota). Zjazd terenem i w pewnym momencie zoonk, nie mam Garmina, całe szczęście spojrzałem na niego dosłownie 300 metrów wcześniej i po 10 minutach odnalazłem w trawie. Muszę kupić nowy uchwyt bo kiedyś zgubie go definitywnie. Dalej zjazd asfaltem do Destnej, Olesnice, Lewin, Kudowa, Czermna i do domu. Rower po remoncie jak nówka, delikatna regulacja tylnej przerzutki jeszcze i wszystko OK.
Szybka jazda przed pracą do Karłowa, Radkowa, Bożanów, Radków i powrót do Kudowy. Dobre tempo złapałem na pierwszym podjeździe i czas tylko gorszy o 40 sekund od najlepszego.
W końcu po pół roku umawiania się wypalił wyjazd na Singiel Trak pod Smrkiem. O ósmej z Krzyśkiem i Wojtasem ruszamy z Kudowy samochodem, dojazd w okolicach 11, a na miejscu zastaje nas ulewa, leje z 15 min, przebieramy się i atak na trasy, w pierwszej chwili nie wiemy gdzie jechać, szybkie rozeznanie i do boju. Na rozgrzewkę łatwiejszy odcinek po czeskiej stronie przejeżdżamy Hrbenec i Oborę. Teraz druga cześć po czeskiej stronie w całości przejechana, jest to najciekawsza część tych tras, fajne hopki, ciasne skręty i slalomy między drzewami. W tym momencie Wojtas wraca a my z Krzyśkiem postanawiamy przejechać chociaż połowę trasy po polskiej stronie, robimy więc czarna ścieżkę Nad Czerniawą, na Zajęcznik już zabrakło czasu. W Centrum jesteśmy przed 18, szybko coś jemy, do tego piwko "Konrad" - nie polecam(wodniste bez wyraźnego smaku) i chcemy ruszać do domu. Niestety burza jaka się zaczęła zatrzymała nas na kolejna godzinę, ruszamy dopiero grubo po 19 żeby do domu dojechać po 22. Trasy fajne pozwalające poszaleć, trudności technicznych praktycznie brak co nie zmienia faktu że trzeba jechać mocno skoncentrowanym bo jeden błąd i powitanie z lasem, można poćwiczyć balansowanie ciałem i precyzje prowadzenia roweru, zabawa jest na pewno przednia, polecam, jeszcze tu pewnie wrócę tu w tym roku. Zdjęcia w przypadkowej kolejności. /
W końcu udało mi się umówić z bikestatsową ekipa z Kłodzka. Z mojego powodu wyjazd został opóźniony o 3 godziny a w sumie nawet o 4. Dzięki że czekaliście. O 8 ruszam z domu przez Karłów, Radków, Bozanów, Bromov, Janowiczki do Głuszycy. Po drodze na 2 km przed Bromovem pada strzał, w pierwszej chwili nie wiem co się dzieje ale latające tylne koło wszystko wyjaśnia, kapeć. Okazuje się, że nie jest to zwykły kapeć, wystrzeliła dętka i rozerwała oponę na 5cm. Po 2 km z buta dochodzę do Bromowa gdzie o dziwo szybciutko znajduję sklep pseudo rowerowy w którym udaje mi się kupić dętkę i oponę, zakładam szybko i po telefonie ruszam dalej. Ekipa w składzie: Anamaj, Lea, Ryjek i Feniks czekają na mnie w Łomnicy, dalej ruszamy już razem. Tempo na początek mocne, albo byłem zmęczony pierwsza 50, po chwili jednak dochodzę już do siebie i miło rozmawiając na tematy rowerowo wyprawowe przemierzamy Góry Suche i Krucze, na szybkim zjeździe udaje mi się złapać jeszcze jednego kapcia, tym razem "zwykłego" po drodze odwiedzając Mieroszów A to wyrazy zadowolenie Lei :) W Lubawce zatrzymujemy się na obiad i jeszcze coś. Tam żegnamy się z Leą i asfaltem pędzimy do Trutnowa Jeszcze niecałe 2 godzinki i jesteśmy w Kudowie Tam już moja wyprawa się kończy i po przewie w Cafe Domek, Anamaj, Ryjek i Feniks udają się do Kłodzka. Ciesze się że w końcu się poznaliśmy "na żywo", dziękuje z wspaniale spędzony wypad i mam nadzieje na więcej.
Garnek padł na 139km i dalej juz polegałem tylko na Sigmie. Wszystkie zdjęcia podebrałem świadomie i bez jego zgody od Ryjka, dzięki Coś jednak skopałem przy wstawianiu zdjęć.
Krótko ale ciężki teren, trasa prologu Sudety Challenge, i dalej po Skalniaku ścieżką edukacyjna, dziką i czerwonym szlakiem, zjazd przez Lisie Przełęcze, Ymca, niebieskim pod Lelkową, zieloną rowerowa do Jakubowic i przez Miechy do Kudowy.