Kolejne testy Nerwusa, tym razem podjazd asfaltem pod Karłów, w zasadzie pompowania na tylnym amorze nie czułem, za to przed szczytem odkryłem sabotaż :), ktoś obniżył siodełko o 1,5 cm co spowodowało że jechałem na palących udach, w Karłowie poprawka i już dużo lepiej :). Niebieskim pod Malym Szczelińcem tak super mi nie poszło, KTM-a na razie lepiej czuje na takich ścieżkach - kwestia czasu:), łaki i przejazd na Bożanowski Spiczak, fragment w wąwozie poszedł płynnie, za to na 3 hopce postój, złe biegi i zong :(. Powrót z Bożanowca to zjazd niebieskim do Zabiteho, teraz poczułem różnice, poleciałem tam jak nigdy wcześniej, podjazd do Pasterki przez tajna ścieżkę :) i przejazd asfaltowo terenowy do YMCA, niebieskim na Lelkową - jeszcze nie wjechany ale już było bliżej :) i zjazd czerwonym do Kudowy, przesadziłem w pewnym momencie i trochę mnie wyniosło, ostudzenie głowy i jazda dalej, płynnie i bez przygód. Moje znalezisko na "tajnej ścieżce do Pasterki :)
Pierwsza jazda na nowym sprzęcie, pierwsze wrażenia ?? rewelacja, te koła naprawdę robią różnice, oczywiście w terenie. Na podjazdach łatwiej pokonywać przeszkody choć siły faktycznie więcej trzeba władować w rozpędzanie roweru i utrzymywanie tempa jazdy, za to na zjazdach zawieszenie działa super, korzenie połyka w całości, kamienie to niewielka przeszkoda, dodać muszę, że zawieszenie jeszcze nie jest właściwie ustawione i liczę że będzie jeszcze lepiej, hamulce pomimo nowości i niedotartych klocków zatrzymują ten rower rewelacyjnie. Na ten moment jest super. Jeden mankament to trójkąt ramy a w zasadzie jego brak, tam ledwo mieści się bidon na 0,5 L !!!!! To tyle pierwszych wrażeń ale jestem zachwycony maszyna i jej możliwościami :)))))))))) Zobaczymy jak to będzie dalej..........
Po zakończeniu zajęć sportowych wybraliśmy się a Arturem na Kralicki Śnieznik, trasa po trawersie którym jechaliśmy większa paczka w lipcu zeszłego roku. Okazało się że Anamaj w tym samym dniu pomykała samotnie po tym trawersie powtarzając trasę sprzed roku:). Pozdrawiam Cię Aniu, pewnie niewiele brakowało żebyśmy się spotkali na trasie :) Widoki z trawersu przepiekne, zdjęcia robione niestety telefonem, ale cóż, lepsze takie niż żadne. Podjazd z Dolni Morawa > Pod Klepacz szczególnie zapamiętam, niecałe 2 km, ponad 200m w górę tyle ze asfaltem, w terenie takie nachylenia nie robią aż takiego wrażenia pomimo że wyciskają z człowieka więcej prądu.
Przejazd z chłopakami z KKZK przez Grodziec, Słoszów, Lisia Przełęcz, Lelkową Góre i zjazd czerwonym do domu, dużo terenu, dwie nowe ścieżki, mocny podjazd pod Grodziec i trochę marudzenia dwóch kolegów na temat trudności trasy :), w zwiazku z czym głosami 3:2 zostali przez większość skierowani do sekcji turystyczno-szachowej:). Śmiechu było przy tym sporo:)))))
Asfaltowy przejazd po Czechach z chłopakami z KKZK czyli Wojtkiem i Krzyśkiem. Trasę ustalił Wojtek, kilka mocniejszych fragmentów, sporo gadania o rowerach i trasach, ogólnie było wesoło :)
Fantastyczna wycieczka rowerowa zorganizowana została tym razem przez Emi i Pana Profesora, obecni wiedza o kogo chodzi:) poprowadzona została po trudnych ścieżkach Masywu Ślęży i Radunii. Dokładnego przebiegu trasy nie będę opisywał bo musiałbym przepisywać relacje Emi lub Ryjosława :). Szlaki na podjazdach często były grząskie przez ostatnie deszcze, lużne kamienie tez robiły swoje a nachylenie często po prostu zrzucało z siodełek :) Zjazdy to już inna bajka, będąc członkiem grupy tych, którym życie niemiłe, zasmakowałem trochę w Ślężańskich zjazdach. Pierwsze poważne wyzwanie, czyli zjazd z Radunii szybko sprowadziło mnie do parteru, dwa strome zakręty i wjazd w krzaki ....... buuu, dalej poszło lepiej, wyginałem sie jak mogłem ale nie zdążyłem zobaczyć trasy przejazdu Emi, a widok fruwającego Profesora nauk o łożyskach, obeznanego bądź co bądź z tym zjazdem, wybił mnie zdecydowanie z rytmu, w pewnym momencie po prostu zgłupiałem i nie miałem żadnej koncepcji którędy pojechać, skutek był taki, że ze 20 metrów sprowadziłem rower :( Dalej już jakoś sobie poradziłem ale lekki niedosyt został po tym zjeździe. Drugi zjazd który utkwił mi w pamięci to ostra kamienna ścieżka prawdopodobnie z Wierzycy, no takie zjazdy to mój żywioł, pojechałem wprawdzie początek po złej stronie co spowodowało postój i wyciąganie roweru z rzeki kamieni, wg mnie nieprzejezdnej, ale dalej poszedłem już jak burza, niestety postój zafundowała mi matka z 3 dzieci która zablokowała trasę mojego zjazdu, ale z tego fragmentu i tak byłem zadowolony, lubię po prostu takie trasy :). Było jeszcze kilka ciekawych zjazdowo fragmentów, ale w natłoku wrażeń na trasie szczegółów już nie pamiętam. Podjazd pod Ślężę tez utkwił mi w pamięci szczególnie, spore nachylenie, mocne tempo, "litr złotego izo wewnątrz, mocno było ale jeden mały sukces odnotowałem jak dla mnie, wtoczyłem się tam na środkowej tarczy :) taki ze mnie lekki chwalipięta :). Do tego dodam jeszcze kilka fotek foto. Ryjosław :) Pozostaje mi jeszcze podziękować, twórcom-przewodnikom za opracowanie fantastycznej trasy, niedowiarkom pogodowym za niespodziewane przybycie, pozostałym za dobry humor i wspaniałą atmosferę, no i oczywiście w pierwszej kolejności poza kolejnością :), naszym gospodarzom, którzy ugościli nas w swojej rezydencji godnie niczym Baraka z małżonka :) chociaż nie przylecieliśmy Air Force One :) Dziękuję.
Z braku czasu na uzupełnianie wpisu wrzucam tylko mapę. Będę starał się
uzupełnić wpis w miarę wolnego czasu, pewnie w zimie jeśli będzie taka
jak tegoroczna :)