Wyjazd z Londynu ( ...nie ma takiego miasta, jest Lądek, Lądek Zdrój) ze Zbyszkiem do Zdroju,dojazd do Rozdroża Zamkowego,przejazd przez przejście graniczne Cerny Kout zielonym pieszym,zjazd niebieski. Wjazd na cylkotrasę 6044 i nią aż do skrzyżowania z białym rowerowym prowadzącym na Nyzerskie Vodospady.Kilka fotek i zjazd zielonym rowerowym do Żulowej,skręt na drogę nr 426 prowadzącą do Cernej Vody. Małe info na miejscu, po piwku i jazda zieloną Rychlebską ścieżką. Początkowo spokojnie, nic specjalnego ale już dalej wyszły moje braki na technicznych stromych podjazdach, kilka podpórek na singlach pod górę i trochę strachu na kładkach ale jakoś się wtoczyliśmy. Prawdziwe trudności zaczęły się na czarnym odcinku Wales gdzie praktycznie 30-40% trasy poszło z buta, za wysokie progi jak na nasz poziom. Lepiej było już na kolejnych odcinkach, oznaczonych jako zielone, Zjazd Biskupskym, potem Tajemnym, następnie Mramorovym i na koniec Sjezdy, kilka fragmentów szczególnie pod koniec Biskupskiego i Tajemnego z buta, reszta jakoś poszła. Na dole smażony ser plus piwko i powrót do Londynu. Zulowa, potem dojazd do Nyznerova, skąd skręcamy na jakiś zapomniany asfalt i wspinami się dość szybko do ok.1000 m. Podjazd mimo że asfaltowy, to ciężki 10-12 % nachylenia. Dojazd tą trasą do niebieskiego 6044 a następnie do zielonego i przejście przez granicę. Tutaj dwa szczyty, najpierw U Smrku 1117 i a potem Borusek 1115. Zjazd na stronę polską i już pozostały trasy w Górach Bialskich. Nimi aż do Przełeczy Suchej 1002, a następnie zjazd niebieskim rowerowym do Nowego Gierałtowa. Zostaje dojazd do Stronia i Londyn. Większość opisu dotycząca przebiegu trasy skopiowałem od Zbyszka bez jego zgody, taki będę. Wyprawa bardzo udana z dwoma punktami kulminacyjnymi-Rychleby i Bialskie. Po raz kolejny dociera do mnie jak słaby jest człowiek technicznie, pomimo fula-sam nie jedzie, pogoda w sumie sprzyjająca bo w miarę ciepło ale bez upałów, trochę więcej słońca proszę na następny raz.
Z domu na Karłów i zjazd na Pasterkę, tam zieloną trasa rowerową "Góry Stołowe" kółeczko do Karłowa, powrót do Kudowy, szybko na myjnie zmyć wczorajsze i dzisiejsze błoto i do domu. Dzisiaj lekko raczej, regeneracyjnie po wczorajszej wyprawie.
Ze Zbyszkiem pojechaliśmy z Kudowy przez Karłów, Radków, Ścinawki do Nowej Rudy, dalej przez Jugów, Sokolec na przełęcz Sokolską. Z przełęczy szlakiem rowerowym na Małą Sowę, powrót i na Wielką Sowę, tam przerwa na ognisko i pieczenie kiełbasek. Dalej szlakami rowerowymi i turystycznymi wzdłuż Gór Sowich aż do Srebrnej Góry, wjazd na twierdzę Donjon, powrót do Nowej Rudy i już tą samą trasą z przerwą na pstrąga powrót do Kudowy. Wyprawa trwała w sumie 12 godzin, pod koniec trochę zmoczył nas deszcz, ale generalnie było super.
Z domu przez Miechy i zielonym r. na Lelkową i dalej na Błędne Skały, skręt na edukacyjna po Skalniaku, dojazd do czerwonego i noszenie roweru po Skalniaku, zjazd na Błędne Skały, asfalten na Lelkową i niebieskim na Ymca, asfaltem na Lisią i z powrotem na Ymca, Lelkowa i zjazd ta sama trasa do Kudowy, na myjnie i do domu.
Z domu na Karłów, Pasterkę, Machowski Krzyż, Bożanowski Szpiczak i dalej czerwoną ścieżką rowerową, punkt widokowy ???, Suchy Dul, Hvezda, dalej czerwonym aż do Ameriki, dalej już niebieskim aż do wjazdu na ten szlak rowerowy za Machowskim Krzyżem. Powrót na Pasterkę, Karłów, Lisia Przełęcz, Ymca, Lelkowa Góra i zjazd zielonym do Jakubowic i przez Miechy do Kudowy, dom. Fajna trasa wokół Bromowskich Ścian z kilkom punktami widokowymi.
Z domu tradycyjnie na Zieleniec przez Lewin i Cihalkę, dalej na Orlicę i zjazd po błocie do asfaltu przy punkcie widokowym i zjazd do "Drogi ku szczęściu", kawałek asfaltem do góry i wjazd w "białą drogę" ostro do góry, wyjazd przed Zieleńcem, jeszcze do Zieleńca i powrót na Zielone Ludowe szlakiem do Leśnej, zjazd do Lewina, Kudowa, park Zdrojowy i do domu.
Za peletonem Sudety MTB Challenge 2011, pierwsze 45 km ciężkie a nawet jak dla mnie ekstremalnie ciężkie, podjazdy gdzie garmin dokazywał 75 % nachylenia gdzie dzieżko było iść samemu a co dopiero taszczyć za sobą rower, zjazdy równie strome gdzie schodząc zapadałem się w ziemie, korzenie i kamienie po kostki, na jednym takim zjeździe zapytałem gościa który tam stał czy ktoś to zjeżdżał, odpowiedział po czesku(prawdopodobnie był to Vena) że pierwszych 20-30 pojechało. Przyjąłem założenie, że za specjalnie się nie ścigam bo nie mam o co ani z kim i przejadę trasę turystycznie żeby dojechać i się nie połamać, co podobno się zdarzyło na tym etapie, dlatego na zjazdach jechałem zachowawczo i w paru miejscach schodziłem z roweru, gdzie można było jechać, ale wolałem nie ryzykować wywrotki. Tak trudnej trasy jeszcze nie jechałem, po pierwsze ze względu na trudności techniczne, a po drugie dystans, który szczególnie obnaża moje braki kondycyjne. Teraz już wiem jak w kość dostają zawodnicy na dystansie Giga na trasach MTBMaratonu u GG. Jednak 80, czy nawet 100 km na treningu, który jeszcze w co najmniej połowie przebiega po asfalcie, nijak się ma do 80 km na takim maratonie.
Trasa Mistrzostw Polski w Maratonie MTB. Dużo błota po opadach, podjazdy strome jak u GG, zjazdy też niczego sobie szczególnie przez błoto i płynące potoki, generalnie trasa dość trudna jak dla mnie. Na 27 km kapeć na tylnym kole podczas zjazdu, pierwszego zjazdu..., strata na nieudolną wymianę 12 min.