I słowo dane przez organizatora po zeszłorocznym wyścigu stało się faktem, ba, nawet o 200% zwiększono ilość "atrakcji" na trasie. Maraton przerósł moje najśmielsze oczekiwania, tak wymagającej kondycyjnie trasy się nie spodziewałem, zeszły rok to była kaszka z mleczkiem, chłopaki dołożyli 500 metrów przewyższenia a kilometrów przybyło raptem 15, nie jedna edycja maratonów grabkowych a nieraz i golonkowych nie jest tak wymagająca kondycyjnie, tym bardziej, że trasa była mocno interwałowa. Przybyło kilka mocnych hopek do podjazdu lub wniesienia, jednego singla też nie pamiętam sprzed roku, kilka szybkich zjazdów pomiędzy koleinami na których przy odrobinie nieuwagi można było polatać wśród drzew, czego na szczęście nie doświadczyłem, a całość utrudnił nocny deszcz, który pokrył trasę warstwą błota i sporą ilością kałuż. Gratulację dla Orgów za trasę, organizację i zabezpieczenie wyścigu, generalnie to nie ma się do czego przyczepić, trzy dystanse + famili, to tez fajny pomysł a sektorowy start wg dystansów to strzał w 10, żadnych korków i zatorów, bynajmniej na mega. Wynik uważam za świetny 13/44 Open Mega 3/21 M3, i tak to wyglądało na mecie ;)))
Z Krzyśkiem nie ma lajtowych wyjazdów, asfaltem dojeżdżamy do ruchomej szopki i w prawo ostro pod górę w zielony szlak, pochylenia do 30 % wiec młynek działa, wyjeżdżamy przed Pstrążną i zjazd starą leśna drogą do Czartowskiego Kamienia, asfaltem wracamy znów do Pstrążnej i zjeżdżamy do Żdarek, przez Sedmakankovice, Zahori docieramy do Machovskich Koncin i niebieskim wbijamy się na Bukowinę, końcówki już nie dałem rady wjechać, opona zakręciła i baju baj kolażu. Z Bukowiny Drogą Aleksandra do czerwonego w stronę Błędnych, wyjazd do asfaltu i najpierw ścieżka edukacyjna a później czerwonym po Skalniaku, zjazd do Lisiej i powrót do YMCA, niebieskim pod Lelkowa i czerwonym prawie do końca, skręt na Miechy i łącznikiem wyjazd na łakach przy stoku narciarskim, przejazd Świńskim Grzbietem, Góra Parkowa i do domu.
Kolejna oznakowana trasa rowerowa: Poronin-Zakopane do Wielkiej Krokwi, gdzie jest wjazd na ścieżkę pod reglami (czarny szlak) i do Doliny Chochołowskiej. Z powrotem do Poronina wróciliśmy przez Kościelisko, Zakopane.
Z Poronina przez Murzasichle do Brzezin, dalej czarnym szlakiem przez Psią Trawkę do Schroniska Murowaniec. Wertepy niesamowite, wręcz ciężkie do podjechania w kilku momentach, ale najczęściej się udawało, Anka z Wiktorem tez dawali radę a gdzie nie dawali to pchali maszyny. Za to na zjeździe młody pokazał że będzie z niego dobry zjazdowiec, Anka też większość trasy zjechała czego jej gratuluję.
Ze Zbyszkiem i Tomkiem pojeździliśmy trochę po Górach Orlickich. Zdjęcia z Annerskiego Wierchu, czy jakoś tak, Zbyszek trzaskał dużo więcej fotek więc odsyłam do jego galerii
W zasadzie Zbyszek sprzedał taka relację, że już więcej nie ma co pisać, ja dodam od siebie tylko kilka zdjęć, które zrobiłem na dojeździe do Karłowa i na Pasterce. Mam nadzieje że trasa się Wam podobała, a jak mówi stare przysłowie "Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził":) Sam przy okazji poznałem jeden nowy zjazd z Honskiego Spiczaka i planuje pojechać w przeciwną stronę, żeby zjechać po tych korzeniach po których wjeżdżaliśmy, mniam mniam. Wielkie Dzięki Wszystkim że byliście i mam nadzieje, świetnie się bawiliście. Do następnego spotkania ...........
Ostra jazda z Krzyśkiem, intensywnie na podjazdach, szybko na zjazdach, gadki szmatki na prostej, najpierw pokręciliśmy się po Brzozowiu, bunkrach nad Nachodem i w okolicach Iraszkowej Chaty, w sumie większość ścieżek to były dla mnie nowości, przejazd do Zdarek i dalej terenowo Pstrążna, Czermna-szopka, Czartowski Kamień, Jakubowice, czerwonym na Lelkową, zielonym znów do Jakubowic i po trasie Sudety Challenge na Świni Grzbiet, Góra Parkowa i do domu. Szczególnie intensywne podjazdy dały mi w kość bo Krzyśka tempo ciężko utrzymać, ale jakoś dałem radę. Miałem okazje przejechać się na 29 calowym fulu, pierwsze wrażenia bardzo pozytywne, zresztą zawieszenie ma zestrojone bardziej na miękko w porównaniu do mojego to ja mam sztywniaka. Na asfalcie na równym jak się da w kopyto to przyspiesza dobrze początek trochę ospały, za to w terenie na podjeździe byłem pod wrażeniem, rower szedł jak burza po wertepach pod górę byle tempo pedałowania utrzymać, resztę robi zawieszenie, nie trzeba za dużo kombinować z wyborem ścieżki, po prostu jedziesz, szeroka kiera też się fajnie prowadzi. Oj, oj, będę myślał na przyszły rok o jakimś fulu na 29 calach.
W porównaniu do reszty ekipy to się nie namęczyłem zbytnio. Kilka zdjęć zakoszonych od Ryjka. Dzięki wszystkim za super atmosferę i udaną trasę, mam już plan na czwartek !!!
Wyjazd z Anka i Agnieszką przez Hronow, Żdarki na Pstrążną, droga Aleksandra na Lelkowa Kopę i zjazd zielona rowerową i przez Miechy, coraz lepiej sobie dziewczyny radzą, a i teren im nie straszny.