Kolejna jazda po okolicy, podjazd przez Miechy i zielonym na Lelkową, prawdopodobnie ostatni w tym sezonie ponieważ leśnicy rozwalili totalnie drogę i jest dużo błota. Zjazd do Ymca gdzie ma czekać Anka, czeka trochę wcześniej. Dalej asfaltem na Karłów, Pasterka do której dojechałem żółtym od parkingu, Machowski Krzyż, zjazd niebieskim do Bożanowa, zalew w Radkowie, tam trochę pokręciliśmy się po lesie szukając nowych ścieżek, jedna znaleziona, która kończy się przy wodospadzie Pośny jednak końcówka noszona. Powrót to asfalt do Stroczego zakrętu, i praskim traktem do Karłowa, asfalt na Ymca, Anka zjeżdza asfaltem do Kudowy a ja wracam jeszcze niebieskim na Lelkową i zjazd czerwonym do domu.
Trasa niemal identyczna z TĄ. Niewielka różnica na początku trasy, z którą wiąże się tytułowa historia. Zadowolony pędzę na Zakręt Śmierci na Drodze 100 zakrętów. Na wprost jest terenowa droga, szlaban i tabliczka PNGS. Omijam bokiem szlaban i ruszam w górę, naprzeciw mnie zjeżdża samochód Strażników Parku, gosć otwiera szybę i grzecznie mówi mi, że to jest teren Parku, tu nie ma ścieżki rowerowej i nie mogę tędy jeździć, zszokowany pytam : Pan mówi serio? Strażnik odpowiada: Jak Pan przy mnie nie zawróci to wypisze Panu 100 złotych mandatu!!!. Myślę, no ładnie chciałem w sumie przejechać 500 metrów do drugiego szlabanu i wyjechać w Jeżykowicach Wielkich, jest inna droga wiec zawracam. Dodam, że Strażnika znałem ale mnie nie poznał przez kask i okulary, a wiózł jakieś trzy kobiety w mundurach więc nie chciałem robić zamieszania i niepotrzebnego tłumaczenia. Niestety zgodnie z regulaminem PNGS Strażnik miał w sumie rację, pytam tylko: co szkodzi rower na drodze leśnej czy to w Parku Narodowy czy tez w inny lesie? Nie wiem, nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem logiki regulaminów Parków Narodowych. Tam gdzie się nie da jeździć Ok, zakaz jazdy, ale nie ogólnie w całym Parku !!!
Przejazd z Anka przez Miechy, Lelkowa , Skalniaka do Karłowa, zjazd na Pasterkę powrót do Karłowa. W Karłowie odbywał się festyn GOPR związany z jakimiś mistrzostwami, zajrzeliśmy na moment :), przez Lisia przełęcz do Ymca, niebieskim do Lelkowej, i zjazd czerwonym do Kudowy. Anka pierwszy raz zjechała cały czerwony szlak do Kudowy bez przygód co jest dużym sukcesem, wbrew pozorom nie jest to zjazd banalny, w zasadzie należy do moich ulubionych jeśli chodzi o zjazd do Kudowy. Gratuluję!
Postanowiłem na bieżąco uzupełniać wpisy a zaległości dodawać w miarę możliwości :). Dziś zaplanowałem długa jazdę z atakiem na W. Destnę i Jagodna ale celem samym w sobie był Omlet Zbójnicki w schronisku na Spalonej. Plany te częściowo pokrzyżowały zakwasy, których nabawiłem się wczoraj na intensywnej prawie godzinnej grze w piłkę halową i bardzo intensywnej godzinie squasha :) Rano wyglądało to jeszcze nieźle wiec wystartowałem, dojazd na W. Destnę przebiegł jeszcze spokojnie ale dalej zakwasy dały znać o sobie już intensywnie, do Annerskiego Wierchu jeszcze dojechałem jako tako po japońsku :) dalej to już była męka, zrezygnowałem z wjazdu na Jagodna i pognałem na omleta. Polecam miłośnikom zapiekanych ziemniaków, jajek i boczku, typowo nie kolarska potrawa wzbogacona dwoma yhy...mi :) Powrót asfaltem do Zieleńca to już było typowe toczenie się, mięśnie ostro dawały się we znaki i po prostu brakowało sił :( A to cel dzisiejsze wyprawy, smakował wyśmienicie :) Tak oblizywał się schroniskowy Brutus gdy dostawał kawałeczki omleta, do tego jeszcze mruczał chyba ze szczęścia :). Po chwili dołączył do niego drugi psiak i było zbiorowe żebranie przy pańskim stole, które zirytowało mnie i musiałem towarzystwo pogonić. Brutus spojrzał na mnie z wyrzutem i sobie poszedł :) Jeszcze kilka zdjęć z trasy
Asfaltem na Karłów spokojnym tempem, Pasterka, Ostra Góra, Karłów, Ymca, Lelkowa i zjazd czerwonym. Na dojeździe do Karłowa spotkałem chłopaka z Kudowy, trochę pogadaliśmy, dalsza trasa wspólnie przejechana, okazało się że dość intensywnie eksploruje okoliczne ścieżki i jeździ w okolicznych maratonach, wiec nastąpiła wymiana telefonów, pozdro Kamil i dzięki z wspólna jazdę.
Maraton im. Artura Filipiaka. Generalnie szutry i asfalt, trochę kamieni na pierwszym zjeździe, generalnie bez fajerwerków. Wynik jak na moje możliwości bardzo zadowalający. Open 29/137 M3 8/42
Koniec roku już się zbliża a widząc swoje marne tempo dodawania
zaległych wpisów dokładam do statystyki kilka wpisów z Dolomitów które
postaram się uzupełnić przez zimę.