Dzień dzika :)

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dzień wcześniej przyjechali do nas świdniczanie w osobach Emi i Kuby, wieczorne obrady przeciągnęły się dość długo :) wiec rano miałem poważne obawy o formę wszystkich uczestników wyjazdu. W zasadzie gdyby Emi nie miała w planie przejazdu przez Pasterkę, to dojechałbym tam samochodem z Anka i Kubą. W takiej sytuacji potoczyliśmy się asfaltem do Pasterki na tętnie o 15 uderzeń wyższym niż zazwyczaj przy takim tempie. Na Pasterce uzupełniamy izo i w trójkę ruszamy na Broumowskie Steny, Emi rusza zaś asfaltem pokręcić się po Kotlinie. Odwiedzamy Bożanowski Spiczak, zahaczamy na nowe odkrycie zjazdowe na żółtym szlaku, lecimy przez telewizory i uskok, walczymy z terenowym podjazdem na Hwezdę, skąd jakimś cudem udaje nam się zjechać(filmik:) Powrót na Pasterkę przez Suchy Dul, skąd oddzielam się od Anki i Kuby by popędzić rowerem do Kudowy, na Ymce  mijają mnie autem zadowoleni, że już siedzą w fotelach:), ja zaś skręcam na niebieski na Lelkową i czerwonym zjeżdżam do Kudowy gdzie oczekuje już pozostała trójka.
Czemu dzień dzika?
Po ilości browaru jaki przyjąłem dzień przed, myślałem że padnę na pierwszej stromej ściance. O dziwo po dojechaniu do Pasterki zdecydowanie odżyłem, pokonałem podjazd z Ameriki pod uskok, ciężki podjazd pod Hwezde, który poprzednio zrzucił mnie z siodła, nawet niebieskim na Lelkową udało mi się wjechać pomimo znacznego już zmęczenia. Zjazdy to druga sprawa, zaliczaliśmy z Kubą udane debiutanckie zjazdy złotym szlakiem(nowe odkrycie fot.5) i zjazd z Hwezdy. Były również telewizory i uskok, które poszły całej trójce bardzo udanie :), bardzo płynnie poszedł mi też zjazd czerwonym do Kudowy. Może zabrzmi to wszystko jak przechwałki, ale takich dni w roku wiele się nie zdarza, gdy wychodzi człowiekowi na trasie w zasadzie wszystko. Daje to wtedy 110 % satysfakcji :)
Link do relacji Anki
Link do relacji Emi






Komentarze (1)

Uwielbiam filmy w reżyserii Ani z Waszymi popisami na zjazdach. Wygląda to bardzo kozacko i robi na mnie spore wrażenie. A jak jeszcze pomyślę o tym, jak bardzo zdjęcia/filmy redukują nachylenie. Wielkie brawa za technikę i odwagę, bo to na pewno nie dla wszystkich zabawa! I jeszcze 1820 metrów przewyższeń na 65 km - niezły ogień po wieczornych "obradach" :). Pozdrawiam i gratuluję! Oby jak najwięcej takich dni!

Greger 18:08 niedziela, 3 maja 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa sobot

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]