Kudowski Wyścig Serc dla Jakuba
Niedziela, 21 września 2014
· Komentarze(3)
Kategoria Teren, Zawody, Góry Stołowe
Zacznę od wklejenia relacji Anki :) takie lekkie lenistwo.
Wyścig charytatywny dla małego Jakuba. W sumie takie wyścigi typu XC nie należą do moich ulubionych, dodatkowo jeszcze piątek i sobota jeżdżone, wiec tempo było delikatnie ujmując cienkie, ale wyścig w szczytnym celu wiec w sumie jest nieważny wynik, a nad nimi nikt się raczej nie użalał :) Dwa kółka poszły jako tako czyli po japońsku :) za to na trzecim kółku na ostatnim zjeździe, gdzie chwile wcześniej dogoniłem Ankę, lekko mnie poniosło, wiedziałem że jest to niebezpieczny moment, ale cóż, błysk fleszy, kibice, chyba poczułem się jak gwiazda zjazdów :) iiiiii, na mej drodze stanął pieniek, pieniek czyli ścięte drzewo ale ścięte trochę za wysoko, któremu jednak przy zbyt duzej predkości nie dałem rady :( było buuuum i lot w przestworzach z saltem zakończony gładkim lądowaniem niczym kapitan Wrona Boeingiem na Okęciu, z tym że On lądował na brzuchu a ja na plecach :). Szybko pozbierałem sie i niby nigdy nic pojechałem dalej, Anka zdarzyła mnie minąć, nawet nie widziała moich akrobacji, a ja w trakcie jazdy widzę że, po pierwsze kiera krzywa, po drugie koło przednie bije dobre 3 cm. Oj, już wiem że będą kłopoty !!!. Na dodatek w trakcie lotu przywaliłem prawą noga pewnie w kierownicę, ból spory, udo spuchło nieźle, już myślałem, że kilka dni to nawet chodzić nie będę mógł. Jednak Voltaren i Bengay czynią cuda i na drugi dzień juz moge chodzić, a we wtorek już nawet jeździć :) Anka chwile poczekała i razem wpadamy na metę witani owacjami tysięcy kibiców :) no dobra, może było ze sto .... osób. Już na starcie wiemy, że Anka jest jedyną kobietą startującą na głównej trasie wyścigu, wygrywa więc bezkonkurencyjnie :) na trasie okazuje się, że zrobiła duże postępy szczególnie na zjazdach, zjeżdża rzeczy na których niektórzy faceci prowadza rowery, brawo!!!. Swoją droga ciekawe jak się czuli widząc, że Ona zjeżdża gdy oni prowadzą:))) A teraz sprawa koła, czyli Mavic na 24 szprychy, kłopoty, kłopoty i jeszcze raz kłopoty. Obręcz koła do wymiany, tylko gdzie ją kupić? Harfa we Wrocławiu z robotą woła ponad 5 setek a nigdzie tego kupić się nie da poza Harfą. Pozostaje szukać nowego koła, a tymczasem Canyon stoi na tzw.. kołkach :(, ale cóż, nadzieja umiera ostatnia w sprawach błachych i nie tylko :). W środą okazuje się, że nowe koło już podobno jest w drodze, może będzie w piątek do odbioru?
Wyścig charytatywny dla małego Jakuba. W sumie takie wyścigi typu XC nie należą do moich ulubionych, dodatkowo jeszcze piątek i sobota jeżdżone, wiec tempo było delikatnie ujmując cienkie, ale wyścig w szczytnym celu wiec w sumie jest nieważny wynik, a nad nimi nikt się raczej nie użalał :) Dwa kółka poszły jako tako czyli po japońsku :) za to na trzecim kółku na ostatnim zjeździe, gdzie chwile wcześniej dogoniłem Ankę, lekko mnie poniosło, wiedziałem że jest to niebezpieczny moment, ale cóż, błysk fleszy, kibice, chyba poczułem się jak gwiazda zjazdów :) iiiiii, na mej drodze stanął pieniek, pieniek czyli ścięte drzewo ale ścięte trochę za wysoko, któremu jednak przy zbyt duzej predkości nie dałem rady :( było buuuum i lot w przestworzach z saltem zakończony gładkim lądowaniem niczym kapitan Wrona Boeingiem na Okęciu, z tym że On lądował na brzuchu a ja na plecach :). Szybko pozbierałem sie i niby nigdy nic pojechałem dalej, Anka zdarzyła mnie minąć, nawet nie widziała moich akrobacji, a ja w trakcie jazdy widzę że, po pierwsze kiera krzywa, po drugie koło przednie bije dobre 3 cm. Oj, już wiem że będą kłopoty !!!. Na dodatek w trakcie lotu przywaliłem prawą noga pewnie w kierownicę, ból spory, udo spuchło nieźle, już myślałem, że kilka dni to nawet chodzić nie będę mógł. Jednak Voltaren i Bengay czynią cuda i na drugi dzień juz moge chodzić, a we wtorek już nawet jeździć :) Anka chwile poczekała i razem wpadamy na metę witani owacjami tysięcy kibiców :) no dobra, może było ze sto .... osób. Już na starcie wiemy, że Anka jest jedyną kobietą startującą na głównej trasie wyścigu, wygrywa więc bezkonkurencyjnie :) na trasie okazuje się, że zrobiła duże postępy szczególnie na zjazdach, zjeżdża rzeczy na których niektórzy faceci prowadza rowery, brawo!!!. Swoją droga ciekawe jak się czuli widząc, że Ona zjeżdża gdy oni prowadzą:))) A teraz sprawa koła, czyli Mavic na 24 szprychy, kłopoty, kłopoty i jeszcze raz kłopoty. Obręcz koła do wymiany, tylko gdzie ją kupić? Harfa we Wrocławiu z robotą woła ponad 5 setek a nigdzie tego kupić się nie da poza Harfą. Pozostaje szukać nowego koła, a tymczasem Canyon stoi na tzw.. kołkach :(, ale cóż, nadzieja umiera ostatnia w sprawach błachych i nie tylko :). W środą okazuje się, że nowe koło już podobno jest w drodze, może będzie w piątek do odbioru?